Sportowym celem Pawła Spyta jest maraton na Antarktydzie. 36-letni wałbrzyszanin startował dotychczas na sześciu kontynentach, a ostatnią "zdobyczą" jest Australia, gdzie pod koniec września wystąpił w Sydney. "Zadanie chciałbym zrealizować w 2020 roku" – przyznał.
Pierwszy maraton ukończył w Poznaniu w 2012 roku. Potem był pierwszy zagraniczny – w Zurychu.
"Wtedy określiłem swój początkowy sportowy cel: zdobycie Korony Maratonów Polskich i do stolicy Wielkopolski dołożyłem najpierw Kraków, a potem Warszawę, Dębno i Wrocław. Wtedy pomyślałem, że warto byłoby osiągnąć Koronę Maratonów Ziemi" – zauważył.
Składają się na nią biegi na siedmiu kontynentach. Po Sydney ma ich już sześć. Brakuje mu tylko Antarktydy.
"W Europie startowałem też we Frankfurcie nad Menem, Rzymie, irlandzkim Cork, Atenach, Moskwie i Lizbonie. W Azji w Singapurze, Jerozolimie, Dubaju, Kalkucie i Bangkoku. Ameryka Północna to biegi w Nowym Jorku, Panamie i Toronto, Ameryka Południowa to Rio de Janeiro i Lima, a Afryka - marokański Marrakesz i Nairobi w Kenii" – wyliczył.
Dotychczas przebiegł 25 maratonów, a rekord życiowy 3:55.17, ustanowił przed trzema laty w Warszawie. Za swoje najbardziej dramatyczne starty uznaje biegi w Singapurze, gdzie wilgotność wynosiła 94 proc. oraz w stolicy Kenii, gdzie także upał, ale i wysokość, omal nie spowodowały zejścia z trasy. W Nowym Jorku biegł wśród 50-tysięcznej rzeszy zawodników.
Do każdego startu przygotowuje się z ośmiotygodniowym wyprzedzeniem, głównie na siłowni i bieżni. "Podchodzę do ćwiczeń jakościowo, nie chodzi mi o +nabijanie licznika+ kilometrów, z czego jest więcej szkody niż pożytku" – zapewnił.
Swoich wypraw nie ogranicza tylko do sportowej rywalizacji. Przy okazji jako turysta odwiedza ciekawe miejsca w sąsiednich krajach. Odwiedził ich już 63. "Ostatnią eskapadę na antypody wzbogaciłem o krótkie wizyty w Chinach i Nowej Zelandii" – tłumaczył.
Nigdy jeszcze nie korzystał ze wsparcia sponsorów. Środków na wyjazdy dostarcza mu praca spawacza w pobliżu Stuttgartu. Jego dotychczasowe koszty to 118 tys. zł. Wydatki, np. na hotele, ogranicza do minimum i często nocuje w... śpiworze.
"Wyprawa na Antarktydę będzie najbardziej kosztowna. Samo wpisowe wynosi 15 tys. euro, a do tego dochodzi m.in. transport samolotem wojskowym lub statkiem z Chile. Dlatego liczę na finansową pomoc przyjaciół. Na Facebooku rozpocząłem +Operację Antarktyda+ i uzbierałem na razie 5,5 tys. zł. Wsparcie obiecał też wałbrzyski ratusz" – poinformował.
Wałbrzyszanin ma też inny cel - pisze książkę o swoich sportowych i turystycznych wrażeniach.
"Zadedykuję ją synowi Oliwierowi, który ma teraz sześć lat. Lepiej pozna pasję i dokonania swojego taty, który postanowił znaleźć się w elitarnym towarzystwie Seven Continents Club. Może zachęci go ona do wytyczenia ważnych życiowych celów" - podsumował Spyt, który w grudniu ma w planach start w Kamerunie.