Rząd Donalda Tuska po nieudolnie przeprowadzonej próbie siłowego przejęcia TVP teraz planuje dalsze kroki. Niewykluczone są analogiczne akcje prowadzone wobec Trybunału Konstytucyjnego, KRS, NBP, a nawet prezydenta Andrzeja Dudy. Minister Bartłomiej Sienkiewicz zastępuje ustawy uchwałami, natomiast Adam Bodnar – szef resortu sprawiedliwości – opublikował w grudniu projekt rozporządzenia, w którym podważa status sędziów zaprzysiężonych na mocy znowelizowanej ustawy o KRS. Eksperci prawa pytani przez „Gazetę Polską” nie mają wątpliwości: sędziów nie obligują rozporządzenia, lecz ustawy i konstytucja.
Adam Bodnar wysłał do uzgodnień międzyresortowych projekt zmian w rozporządzeniu – Regulamin urzędowania sądów powszechnych. Sprowadza się on do podważania statusu sędziów zaprzysiężonych po nowelizacji ustawy o KRS z grudnia 2017 roku. Minister sprawiedliwości wraz z bliskimi ideologicznie prawnikami z „Iustitii” i „Wolnych Sądów” opracowuje plan „przywracania praworządności”. Niewykluczone jest wygaszenie kadencji członków KRS za pośrednictwem uchwały – dokładnie tak, jak w przypadku bezprawnych zmian w mediach publicznych. Nowy rząd planuje ponadto uznać Trybunał Konstytucyjny za nieistniejący po październiku 2015 roku i uchylić wyrok w sprawie aborcji. „Proponowane przepisy sprawią, że wnioski o wyłączenie sędziego ze względu na sposób powołania go na urząd sędziowski nie będą rozpoznawane przez sędziów powołanych w tym samym trybie. Rozwiązanie to uniemożliwi udział osób powołanych przez Krajową Radę Sądownictwa ukształtowaną ustawą o KRS z 8 grudnia 2017 r. w rozpatrywaniu tego typu wniosków. Sędziowie ci nie będą uwzględniani w przydzielaniu spraw przez System Losowego Przydziału Spraw” – głosi projekt rozporządzenia Bodnara.
– W każdym przypadku, a więc także dotyczącym projektu rozporządzenia, które przedstawił minister Adam Bodnar, rozporządzenie musi być wydane na podstawie upoważnienia, które jest zawarte w ustawie. A więc najpierw musi zostać uchwalona ustawa, a w niej odpowiednie upoważnienie, aby minister mógł podejmować jakiekolwiek czynności o charakterze wykonawczym, czyli na przykład przygotować projekt wspomnianego rozporządzenia. Bo rozporządzenie jest właśnie aktem wykonawczym do ustawy. Jeśli więc w ustawie nie ma odpowiedniego upoważnienia dla ministra, to rozporządzenie nie może być wydane. Rozporządzenie nie może zastąpić ustawy, nie może jej zmieniać, służy jej wykonaniu, ale tylko na podstawie upoważnienia, które musi być w niej zawarte. A każda ustawa, zgodnie z prawem, przechodzi całą drogę legislacyjną, a następnie jest realizowana przez odpowiednie organy państwa. Tego w wypadku projektu ministra Bodnara nie zrobiono
– wskazuje na uchybienie w rozmowie z „GP” prof. Anna Łabno. – Ustawa o KRS pozostaje taka, jaka była. Nie ma żadnych podstaw, aby wydawać rozporządzenia, bo one nie zmieniają ustaw, co wynika bezpośrednio z zasad zapisanych w konstytucji. Nie są one nowe, choć nie zawsze obowiązywały, mam na myśli czasy PRL-u. W obecnej chwili dysponujemy regulacjami konstytucyjnymi, bardzo obszernymi, dzięki czemu uchroniono system prawny w Polsce przed naruszeniem hierarchii aktów prawnych. Ona jest ściśle określona, wyrażona i znana bardzo dobrze wszystkim – podkreśla konstytucjonalistka. – Nie ma żadnych podstaw prawnych do tego, by uznać projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości za zgodny z konstytucją – dodała. Przeciwnie, ten projekt narusza podstawowe zasady konstytucyjne.
– Trzeba było przygotować najpierw projekt ustawy o KRS, poddać go konsultacjom, o których mówił minister, i rozpocząć procedurę legislacyjną zgodnie z przepisami obowiązującymi w Polsce. Uchwały można wydawać. Mają one charakter polityczny czy programowy, ale wtedy w ogóle nie wywołują skutków prawnych. Są też uchwały, które powodują skutki prawne, ale mogą one dotyczyć tylko tych podmiotów, które są organizacyjnie podporządkowane Sejmowi. Nie istnieją żadne możliwości prawne, aby się zastanawiać, czy można coś takiego robić, jak odsuwanie sędziów zaprzysiężonych po grudniu 2017 roku albo zmieniać media publiczne na podstawie uchwały. Dla osób organizacyjnie niepodlegających Sejmowi taki akt nie wywołuje skutków prawnych. Dotyczy to właśnie m.in. sędziów
– tłumaczy prof. Łabno.
– Uchwała Sejmu dotycząca KRS odnosi tylko skutek polityczny, w żadnym wypadku prawny. Ocena z prawnego punktu widzenia jest zupełnie jednoznaczna: działanie na jej podstawie jest nielegalne, to uzurpacja władzy. Na razie mamy jedynie zapowiedź celów i postępowania władzy. Jednak przy tak szeroko zakreślonym programie działań wobec sędziów, którzy są jednak korporacją rozproszoną i jednocześnie organizacyjnie zróżnicowaną, nie jest to takie proste. Natomiast gdy chodzi o media, w chwili gdy rozmawiamy, po kilku dniach od wejścia służb do TVP, PR, PAP-u, sytuacja jest nadal niejednoznaczna. Nie udało się doprowadzić do narzucenia nowego zarządu TVP przez ministra kultury, a wręcz przeciwnie – mamy dziś wprawdzie nowego szefa TVP, ale z nominacji Rady Mediów Narodowych, a dziennikarze starają się kontynuować swoją pracę. Takie nieudane przejęcie mediów to moim zdaniem jednocześnie także próba, jak daleko można się posunąć i co można zrobić dalej, jaka będzie skala oporu i opinie na temat ostatnich wydarzeń
– analizuje wykładowczyni akademicka.
– KRS jest organem małym, zlokalizowanym w jednym miejscu w Warszawie, skupia 15 osób. Relatywnie łatwo ogarnąć tam logistycznie wejście siłowe, podobnie jak w Trybunale Konstytucyjnym. Tylko trzeba liczyć się ze skutkami w postaci protestów. Nie wszystko idzie gładko, nie spodziewano się bowiem, że telewizja nie zostanie zajęta w ciągu kilkudziesięciu godzin. Wejście do TVP, PAP i Polskiego Radia kwestionowały instytucje takie jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka czy Stowarzyszenie Europejskich Dziennikarzy z jasnym wnioskiem: przyjęte metody naruszają prawo
– przypomina prof. Łabno.
Suchej nitki na projekcie Bodnara nie zostawia prof. Grzegorz Górski. – Regulacja wprowadzona w życie przez Bodnara jest sprzeczna nie tylko z polskim porządkiem konstytucyjnym, lecz nawet z orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości. Pomijając w tym miejscu fakt, iż TSUE orzekał w sprawach dotyczących polskiego wymiaru sprawiedliwości „ultra vires”, czyli bez podstawy traktatowej, to nawet on stwierdził, iż ewentualne decyzje dotyczące dyskwalifikacji jakiegoś pojedynczego sędziego, mogą być podejmowane wyłącznie w drodze indywidualnego wykazania, że nie spełnia on wymogów apolityczności. Tymczasem lex Bodnar stygmatyzuje tysiące osób powołanych zgodnie z porządkiem konstytucyjnym przez prezydenta RP. To totalne odejście od określonej w Konstytucji przez politycznych przyjaciół Bodnara zasady demokratycznego państwa prawnego – krytykuje ministra sprawiedliwości były sędzia Trybunału Stanu z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. – Jeśli Bodnar posunąłby się do tego, żeby pogwałcić polski ład konstytucyjny, „wygaszając” Trybunał Konstytucyjny, a niejako w pakiecie zafundować nam już wkrótce totalny paraliż wymiaru sprawiedliwości, to można przypuszczać, że nie zatrzyma się przed podjęciem kolejnych kroków – ostrzega rozmówca „GP”.
Sędzia Konrad Wytrykowski jest zdania, że mamy do czynienia z największym kryzysem konstytucyjnym w historii III RP. – Kryzys ten został spowodowany działaniami nowego rządu. Planowana przez ministra sprawiedliwości zmiana Regulaminu urzędowania sądów powszechnych jest w sposób oczywisty i rażący niekonstytucyjna. Stanowi pogwałcenie niezawisłości sędziowskiej, niezależności władzy sądowniczej i konstytucyjnej hierarchii źródeł prawa. Niezgodny z art. 179 Konstytucji jest projektowany § 43 ust. 1a Regulaminu urzędowania sądów powszechnych, przewidujący odsunięcie części sędziów od przydziału wskazanych tam spraw. Wypada przypomnieć, że wedle art. 180 ust. 1 Konstytucji RP sędziowie są nieusuwalni, co stanowi fundamentalną gwarancję niezawisłości sędziowskiej. Gwarancją tą objęci są sędziowie, a więc stosownie do art. 179 Konstytucji RP osoby powołane przez prezydenta na stanowisko sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Jak podkreśla się w orzecznictwie, powołanie sędziego jest aktem prawa ustrojowego polegającym na kształtowaniu składu osobowego władzy sądowniczej, które stanowi rozstrzygnięcie dyskrecjonalne prezydenta, mieszczące się w zakresie jego osobistej prerogatywy. Minister sprawiedliwości, poprzez projektowaną zmianę, próbuje rozporządzeniem zmienić konstytucję – mówi sędzia.
Bodnar, przy planowanym przewróceniu do góry nogami ustroju sądów, powołuje się na orzeczenie TSUE ws. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego – tej samej, która orzeka od 2018 roku o ważności wyborów. Zdaniem TSUE, skład izby jest nieprawidłowo obsadzony, nie gwarantuje niezawisłości i bezstronności, dlatego odrzucono pytanie prejudycjalne zadane przez sędziów. W praktyce jednak przyjęcie takiej wykładni oznaczałoby, że Bodnar nie jest nawet posłem, a w związku z tym ministrem, ponieważ należałoby uznać wszystkie przeprowadzone wybory z ostatnich pięciu lat za… nieważne.
– Wyrok TSUE z 21 grudnia 2023 roku jest kolejnym opartym wyłącznie na normie prawnej wyinterpretowanej przez ten organ, a nie na normie wynikającej z traktatu wiążącego Polskę. Trzeba przypomnieć, że ta norma została wyeliminowana z polskiego porządku prawnego przez Trybunał Konstytucyjny, wobec czego to orzeczenie TSUE nie ma mocy wiążącej. Jeśli rządzący będą chcieli ten wyrok wprowadzić do polskiego porządku prawnego, to muszą liczyć się z postępującą destabilizacją i anarchizacją życia publicznego, w tym z kwestionowaniem statusu wszystkich organów, ważności wyborów, które stwierdzała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Wtedy rzeczywiście nie będzie wiadomo, czy mamy do czynienia z posłami, senatorami i ministrami, czy z urzędami wadliwie obsadzonymi
– komentuje sędzia Wytrykowski.
– Ta izba spełnia wszelkie wymagania zgodnie z obowiązującymi zasadami prawa, nie tylko w naszej kulturze. Wszystko przy powołaniu zarówno Izby, jak i sędziów, którzy w niej zasiadają, odbyło się lege artis. Nie można w żadnym wypadku zaakceptować takiego orzeczenia TSUE, a nasz problem polega na tym, że nie udaje nam się znaleźć wsparcia na arenie międzynarodowej, adekwatnego do siły głosu TSUE
– zaznacza prof. Łabno.
– TSUE nie ma żadnych podstaw traktatowych do tego, aby wypowiadać się w sprawach organizacji wymiaru sprawiedliwości w krajach członkowskich. To „orzeczenie” nie dotyczy Polski i nie ma żadnego wpływu na status Izby Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Ale oczywiście można domniemywać, że za chwilę Bodnar i jego otoczenie stwierdzą, iż w Polsce nie ma prezydenta. A potwierdzenie ważności wyborów obecnego Sejmu i Senatu nastąpi przez „uchwałę”. Ci ludzie gotowi są posunąć się nawet do takich aberracji. Przekroczyli już Rubikon. W Polsce ład konstytucyjny już został pogrzebany i teraz będziemy obserwowali zapewne jedynie dalsze odsłony tego ponurego spektaklu
– analizuje prof. Górski.
Przed nami prawdopodobnie największe przesilenie w polskiej polityce po 1989 roku.
Zobacz nasz najnowszy spot promujący najnowszy numer tygodnika #GazetaPolska.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) January 2, 2024
Po więcej zapraszamy na https://t.co/ZvUGL4Jq7k oraz do zakupy prenumeraty na https://t.co/MnDfTOguSg
🔴 UDOSTĘPNIJ i promuj #NiezalezneMedia❗️ pic.twitter.com/ppPMKpZyna