Były prezydent gościł dziś w programie #dzieńdobryWP i odniósł się tam do deklaracji, którą podpisał wraz z Lechem Wałęsą i Aleksandrem Kwaśniewskim.
W pewnym momencie zaczął mówić o konieczności „montażu frontu społecznego".- Takie są czasy, że trzeba mówić jednoznacznie i twardo [...] Ewenementem jest, że prezydenci zajmują razem wspólne stanowisko, przynajmniej na polskim rynku politycznym. Nam się to udało. Sprawa członkostwa Polski w Unii to gigantyczne osiągnięcie. Teraz stoi pod znakiem zapytania - powiedział Komorowski.
Reklama
Prowadząca program Kamila Biedrzycka-Osica zwróciła byłemu prezydentowi, że jego słowa mogą zostać odebrane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości jako namawianie do zamachu stanu.- Protestować jest przeciwko czemu. W dawnej Polsce, do której PiS tak lubi się odwoływać, była forma konfederacji. Też, być może, takie pospolite ruszenie od samorządowców po ludzi kultury, polityków, jest możliwe - mówił Bronisław Komorowski.
- Przyzwyczaiłem się nie przejmować tym, co oni mówią – odparł butnie Komorowski.