Polityczna emerytura ewidentnie nie służy Bronisławowi Komorowskiemu. Teraz zaczął on mówić o potrzebie protestów przeciwko legalnie wybranej władzy i nawoływać do... pospolitego ruszenia.
W pewnym momencie zaczął mówić o konieczności „montażu frontu społecznego".- Takie są czasy, że trzeba mówić jednoznacznie i twardo [...] Ewenementem jest, że prezydenci zajmują razem wspólne stanowisko, przynajmniej na polskim rynku politycznym. Nam się to udało. Sprawa członkostwa Polski w Unii to gigantyczne osiągnięcie. Teraz stoi pod znakiem zapytania - powiedział Komorowski.
Prowadząca program Kamila Biedrzycka-Osica zwróciła byłemu prezydentowi, że jego słowa mogą zostać odebrane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości jako namawianie do zamachu stanu.- Protestować jest przeciwko czemu. W dawnej Polsce, do której PiS tak lubi się odwoływać, była forma konfederacji. Też, być może, takie pospolite ruszenie od samorządowców po ludzi kultury, polityków, jest możliwe - mówił Bronisław Komorowski.
- Przyzwyczaiłem się nie przejmować tym, co oni mówią – odparł butnie Komorowski.