Zapowiadana przez rząd PiS repolonizacja mediów miała dotyczyć przede wszystkim rynku prasowego, na którym 80-90 proc. lokalnych gazet jest w rękach kapitału zagranicznego. Ale według niektórych źródeł powinna objąć również działalność pozaprasową. Chodzi m.in. o platformy nadawcze. - Ich wpływ jest znacznie większy niż prasa. Od decyzji władz platform zależy przecież los dziesiątek telewizji - mówi nam jeden z polityków PiS.
Ministerstwo Kultury
pracuje nad nowymi rozwiązaniami dotyczącymi rynku medialnego w Polsce. "Taki zespół pracuje pod egidą ministra kultury i dziedzictwa narodowego od niecałych trzech tygodni. Złożony jest z ekspertów (...) wskazanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Wyznaczyliśmy przed tym zespołem zadanie wypracowania jakichś rozwiązań legislacyjnych, które doprowadziłyby do sytuacji, w której taka koncentracja właścicielska mediów, jaka dzisiaj ma miejsce w przestrzeni prasowej, nie mogła mieć miejsca" - mówił w lutym wiceminister kultury Jarosław Sellin.
Pojawiają się jednak głosy, że
repolonizacja powinna dotyczyć także platformy nadawcze oferujące i zarządzające pakietami kanałów telewizyjnych. Mają one bowiem znacznie większy wpływ na przekaz medialny niż największe nawet tytuły prasowe.
- Ich wpływ jest znacznie większy niż prasa. Od decyzji władz platform zależy przecież los dziesiątek telewizji docierających do milionów widzów - mówi nam jeden z polityków PiS.
Przykładem może być tu zachowanie platformy NC+.
W 2015 r., przed wyborami parlamentarnymi, zmieniła ona samowolnie kanał TV Republiki z 28. na... 216., powodując gwałtowny spadek liczby widzów stacji. Przypomnijmy:
od 2013 r. operatorem platformy satelitarnej nc+ jest ITI Neovision, którego większościowym udziałowcem jest francuski Canal+ France.
Źródło: niezalezna.pl
#platformy nadawcze #repolonizacja mediów
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
wg