Z nieoficjalnych informacji wynika, że już 31 stycznia opinia publiczna zapozna się z informacjami pochodzącymi z opinii biegłych dot. teczki TW „Bolka”. Biegli zajęli się tą sprawą po tym, jak w kwietniu Wałęsa zanegował autentyczność okazanych mu dokumentów rękopiśmiennych TW „Bolka” z teczki. Instytut Pamięci Narodowej zlecił wówczas ekspertyzy z dziedziny pisma porównawczego.
Opinia w sprawie dokumentów z teczki TW „Bolka” miała zostać wydana przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie do 31 stycznia 2017 r. Tymczasem z nieoficjalnych ustaleń PAP wynika, że opinia ta została już wydana, a Instytut Pamięci Narodowej przygotowuje się do prezentacji zawartych tam wniosków na konferencji prasowej.
Prezentacja opinii miałaby się odbyć na konferencji prasowej IPN we wtorek 31 stycznia.
Instytut Sehna prowadził badania z dziedziny pisma porównawczego dotyczące teczki TW „Bolek” od maja 2016 r. W teczce znajdują się m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”.
Sam Wałęsa zanegował autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku.
Jednocześnie, jak informowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl Wałęsa nie chciał udostępnić prokuratorom materiałów do badania akt tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek”. Spowodowało to znaczne opóźnienia w pracach biegłych i doprowadziło do tego, że ekspertyzy grafologicznej nie poznaliśmy w połowie listopada 2016 r., lecz będzie ona przedstawiona pod koniec stycznia 2017 r..
Mimo że były prezydent publicznie deklarował, iż sprawa powinna być jak najszybciej wyjaśniona, a śledztwo umorzone, w rzeczywistości nie pomaga prokuratorom. I to właśnie jest głównym powodem opóźnienia ekspertyzy: by mogła być ona przeprowadzona, śledczy z IPN występowali do różnych instytucji, w których znajdowały się dokumenty sygnowane ręką Lecha Wałęsy.
Informacje „Gazety Polskiej” o tym, że były prezydent nie chciał pomóc prokuratorom, potwierdził zresztą sam Wałęsa. W rozmowie z portalem Wirtualna Polska przyznał, że na 28 października 2016 r. był wezwany do Krakowa do biura zajmującego się ekspertyzami sądowymi.
- Przedstawiono mi różne papierki. Pozbierano wszystko, co tylko jest możliwe, jakieś papiery z wojska. Chodziło prawdopodobnie o to, żebym potwierdzał, że to jest moje pismo, a wtedy będą się powoływali na to, że podobne pismo jest w teczkach znalezionych u Kiszczaka. Już mnie chyba nie będą wzywać ponownie, bo ileż można?
– powiedział.
Jego zdaniem, nie znajdzie się grafolog, „który mógłby potwierdzić, że odręczne pismo w teczce Bolka” jest jego. Jednak gdyby okazało się inaczej, Wałęsa ma już gotowy plan.
- Jeśli powiedzą, że podpisy są moje, to wtedy mam dwa wyjścia. Albo natychmiast zgłosić się do przyjaciół z zagranicy i poprosić o zrobienie takich samych badań, albo poczekać aż ta grupa odejdzie i wtedy wyjaśnić, dlaczego doszło do tego, że takie były wyroki i pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Takie dwie możliwości rozważam, ale nie wiem jeszcze, którą wybiorę
– oznajmił.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wałęsa kluczy ws. teczki Bolka. I potwierdza informacje „Gazety Polskiej”
Źródło: PAP,wp.pl,niezalezna.pl,Gazeta Polska
#IPN #akta #TW Bolek #badania grafologiczne #grafolog #Lech Wałęsa
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
rz