„Dziwny zbieg okoliczności miał miejsce w środę w Krakowie.
– czytamy w artykule zamieszczonym na stronie fundacji zycierodzina.pl. Tu można obejrzeć wystawę: Wystawa „Stop Dewiacji”Dwojgu pracownikom „Gazety Wyborczej” zabrakło odwagi, żeby chociażby poinformować policję o niszczeniu wystawy. Jak zatem ocenić postawę ludzi, którzy pełnią przecież ważną funkcję społeczną, a podczas dewastacji wystawy „Stop dewiacji” w żaden sposób nie zareagowali? Mowa o redaktorze Łukaszu Grzesiczaku i fotoreporterze Mateuszu Skwarczaku. Pracownicy „Wyborczej” mogą się z nami nie zgadzać w wielu kwestiach, ale pewne normy w przestrzeni publicznej powinny obowiązywać. Brak reakcji z ich strony jest cichym przyzwoleniem na podobne incydenty. Czy tak wygląda etyka w „Gazecie”?
Wystawa ma wrócić na swoje miejsce do jutra.W środę około godz. 15 dziennikarz i fotoreporter „Wyborczej” przyjechali na plac przed nowohuckim kościołem Arka Pana, by obejrzeć zainstalowaną tam wystawę wymierzoną w homoseksualistów. Chcieli przygotować materiał o tej kontrowersyjnej ekspozycji.
W pewnym momencie w pobliże podjechał na motocyklu około 40-letni mężczyzna. Kręcił się przez chwilę po placu. Nagle podszedł do stojaków z banerami wystawy i zaczął je energicznie zrywać. Wszystko trwało nie więcej niż kilkadziesiąt sekund. Zapytany, dlaczego zniszczył wystawę, mężczyzna odpowiedział: "Jestem wysłannikiem Ducha Świętego. Zrobiłem to z rozkazu Jana Pawła II...". Trudno było więcej zrozumieć. Nie chciał się przedstawić. Fotoreporterowi, który zdążył zrobić kilka ujęć, wręczył plik ulotek broniących życia poczętego...