Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Dalszy ciąg #ReklamyLisa. Na jakie strony wchodzi szef „Newsweeka”?

Szef „Newsweeka” dokonał niedawno spektakularnego medialnego samobójstwa. Zarzucił portalowi niezalezna.pl, że reklamuje ukraińskie dziewczyny do wzięcia.

Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Szef „Newsweeka” dokonał niedawno spektakularnego medialnego samobójstwa. Zarzucił portalowi niezalezna.pl, że reklamuje ukraińskie dziewczyny do wzięcia. Choć w internecie błyskawicznie utworzono #ReklamyLisa i wyśmiano kierowane pod adresem naszego portalu oskarżenia Tomasza Lisa, okazuje się, że dzisiaj opracowano już nawet linię jego obrony.

Pech chciał, że Tomasz Lis wytknął nam tzw. reklamę śledzącą, która pojawia się u użytkowników... na podstawie historii ich przeglądarek. Akcja wyśmiewająca Lisa za tę wpadkę stałą się prawdziwym hitem internetu - nic dziwnego więc, że dziennikarz nie wytrzymał napięcia i wyładował się na naczelnym naszego portalu.
 
CZYTAJ WIĘCEJ:Tomasz Lis wściekły za #ReklamyLisa. Zablokował na Twitterze naczelnego Niezależnej
 
A wszystko zaczęło się od tego, że Tomasz Lis wszedł na portal niezalezna.pl, dostrzegł tam reklamę, która zwróciła jego uwagę.
„Ukrainian Single Women” („ukraińskie singielki”) - głosił duży napis na czerwonym tle. Naczelny „Newsweeka” natychmiast pochwalił się swoim znaleziskiem na Twitterze. I dokonał - jak to mówi młodzież - samozaorania. Momentalnie w sieci popularność zyskały wpisy z hasztagiem #ReklamyLisa.

CZYTAJ WIĘCEJ: Tomasz Lis i ukraińskie dziewczyny. Czego szuka w internecie naczelny „Newsweeka”?

Na łamach portalu Wirtualnemedia.pl pojawił się artykuł, w którym na temat całej sprawy wypowiadają się przedstawiciele branży reklamowej oraz specjaliści zajmujący się reklamą internetową. Teza wynikająca z lektury jest jedna: „Tomasz Lis nie musiał odwiedzać serwisów randkowych, żeby zobaczyć reklamę chatów z Ukrainkami”.

Z szeregu przytoczonych wypowiedzi wynika, że system reklamowy Google, którego używa m.in. portal niezalezna.pl jest bardzo złożony, a algorytmy wyświetlania reklam składają się z wielu kryteriów. Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, jaka była przyczyna wyświetlenia reklamy.

- Tomasz Lis widząc na stronie Niezależna.pl zachętę do spotkań z ukraińskimi „singielkami” mógł, ale wcale nie musiał odwiedzać wcześniej serwisy o podobnej tematyce - oceniają dla serwisu Wirtualnemedia.pl eksperci rozwiązań reklamowych oferowanych przez Google.

Rozważając wszelkie możliwe hipotezy, wielu ekspertów zaczęło wytykać błędy popełnione rzekomo przez specjalistów ds. marketingu i reklamy internetowej portalu niezalezna.pl. Sugerowano nawet, że w panelu AdWords po prostu nie wyłączono szeregu reklam o „wątpliwej treści”.

- Podsumowując nie możemy z całkowitą pewnością twierdzić, że Tomasz Lis był wcześniej na stronie z ukraińskimi randkami. Jest to jedna z hipotez, obok której istnieją także inne, np. bardzo szeroka i droga kampania strony randkowej, dopasowanie profilu Tomasza Lisa do ustawień kampanii ukraińskiego podmiotu i z pewnością błędna konfiguracja wyświetlania reklam na stronie niezależna.pl – twierdzi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Milena Majchrzak, dyrektor zarządzającej SEMSTORM International.

Na te zarzuty postanowił odpowiedzieć Mateusz Banaszak odpowiedzialny za przestrzeń reklamową portalu niezalezna.pl:

- Artykuł trochę niesprawiedliwie uderza w nas i naszą pracę. Każda osoba zajmująca się reklamą internetową zdaje sobie sprawę, że blokowanie kategorii reklam jest niezwykle trudne, a pełna blokada wszelkich niepożądanych treści jest w zasadzie niemożliwa, w dużej mierze właśnie ze względu na szereg kryteriów występujących w algorytmach Google. Dzieje się tak również dlatego, że większość kategorii nie działa dobrze w języku polskim jeśli chodzi o blokowanie. Oznacza to, że nawet jeśli uda się je zablokować, nadal istnieje duża szansa, że jakaś reklama i tak się przedostanie, bo reklamodawca wprowadzając jedynie drobne modyfikacje będzie w stanie ominąć blokady. Google mówi o tym wprost i nie jest to żadne odkrycie. Sam fakt, że reklama, o której mówimy była w języku angielskim zwiększa prawdopodobieństwo, że był to tzw. retargeting czyli rzeczywiście ktoś mógł „złapać taką reklamę” faktycznie będąc na stronie randkowej, lub została ona wyświetlona, ponieważ profil internauty spełniał kryteria doboru tej konkretnej reklamy - mówi nam Mateusz Banaszak, zajmujący się przestrzenią reklamową na portalu niezalezna.pl.

 



Źródło: wirtualnemedia.pl,niezalezna.pl

#portal randkowy #Ukrainki #media #Tomasz Lis ##reklamyLisa

rz