Obraz Tomasza Wasilewskiego jest prostolinijny. Oto dwaj homoseksualiści pragną być razem, gdy tymczasem otaczające ich środowisko to patologie rodzinne albo zakapturzona bandyterka, która na parkingach bije kochających inaczej. Kobiety w filmie są tak zaborcze, że już właściwie nie pozostaje nic innego, jak wtulić się w ramiona innego mężczyzny, który w odróżnieniu od kobiety ma tę wspaniałą cechę, że nie zajdzie w ciążę. Życie bohaterów sprowadza się głównie do nerwowego poszukiwania miejsc schadzek i aktów seksualnych.
Odtwórca głównej roli Mateusz Banasiuk, pytany o to, jak wygląda granie tych „intymnych” scen, odpowiadał: – W pewnym stopniu musisz się zapomnieć, musisz przestać się kontrolować. Musisz w to się rzucić.
Film zostanie pokazany w paśmie „Kocham kino”.
– odpowiada na nasze pytania Biuro Prasowe Telewizji Polskiej.Dajemy widzom szansę obejrzenia różnorodnego repertuaru. Tematyka filmu „Płynące wieżowce” dla części widzów może być kontrowersyjna, dlatego emisja rozpoczyna się o godz. 22.45, a film opatrzony został jedną z najwyższych kategorii wiekowych, tj. od 16. roku życia
Reklama
Witold Kołodziejski, który w latach 2007-2010 był przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nie kryje zdumienia decyzją TVP. – Dziwi fakt, że film oznaczony jest kategorią od 16. roku życia, a nie czerwonym znaczkiem z kluczykiem, czyli wyłącznie dla widzów dorosłych – mówi w rozmowie z „Codzienną”. I mnoży pytania: – Skoro TVP stawia na otwartą dyskusję o agresji i tolerancji, bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego do tej pory nie wyemitowała filmu o kibicach Mariusza Pilisa „Bunt stadionów”, który miał ponadmilionową widownię w internecie? Taka postawa publicznego nadawcy staje się już nudna. To zwykły koniunkturalizm i twórców filmowych, i TVP.
Ostrzejszy w ocenie jest Paweł Nowacki, były wicedyrektor w TVP. – Ludzie, którzy uważają, że ten film należy pokazać w TVP, są przywiązani do myśli, że temat homoseksualizmu to jeden z najważniejszych tematów w przestrzeni publicznej. Że produkując taki film i emitując go, chcemy załapać się do nurtu światowego, bo pokazywanie przeżyć homoseksualistów jest modne. To przykład dramatycznie żenującego prowincjonalizmu w najgorszym tego słowa znaczeniu.
Warto wspomnieć, że film, który miał kinową premierę dwa lata temu, został wsparty dofinansowaniem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w wysokości 300 tys. zł.