Prezydentura Bronisława Komorowskiego to było nieustające pasmo różnego rodzaju gaf, wpadek i kompromitacji. Na podsumowanie dobiegającej końca kadencji przypominamy część z nich. Oczywiście nie wszystkie, ale te, które cieszyły się największym zainteresowaniem wśród czytelników portalu niezalezna.pl.
Już w 2010 roku Komorowski dał popis występując przed przedstawicielami amerykańskiej fundacji The German Marshall Fund of the United States. Ku konsternacji słuchaczy opowiadał tam m.in.:
Były w polskim sejmie trzy fazy dochodzenia do decyzji politycznych. Pierwsza faza to była faza zgłaszania poglądów. Każdy mógł sobie zgłosić, jaki chciał. Druga faza to była faza ucierania poglądów. Nie wiem, jak to pani tłumaczka przetłumaczy na angielski, ale ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu, jeżeli trze się, aż się zrobi jednolita masa
– perorował Komorowski.
To była faza bigosowania. Jak pani tłumaczka to przetłumaczy, nie wiem. Bigos to szczególne, specyficzne danie. Kapusta siekana i siekane mięso długotrwale gotowane. No więc trzecia faza – siekanie, bigosowanie polegało na tym, że krewka szlachta chwytała za szable i takiego, który psuł ustrój państwa, który psuł prawo, po prostu brała na szable, nim zdążył uciec
– tłumaczył słuchaczom.
A w styczniu 2011 roku wyjaśniał Barackowi Obamie, jak to jest z Polską i Stanami Zjednoczonymi.
Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna (…) Jeśli mamy razem iść na wielkie polowanie, to najpierw musimy mieć pewność, że nasz dom, nasze kobiety, nasze dzieci są bezpieczne (…). Wtedy też lepiej się poluje
– zakomunikował prezydentowi USA.
Jeszcze w tym samym roku Bronisław Komorowski popełnił dwie spore gafy. Najpierw nazwał Konstytucję 3 Maja „
drugą na kontynencie europejskim”, a w październiku wymyślił papieża „
Jana Pawła III”.
Komorowski kompromitował się też błędami ortograficznymi. Słynne stały się
kondolencje, w których łączył się w „bulu” i „nadzieji” z Japończykami oraz skierowane do Polaków życzenia „Dosiego Roku!”. Z kolei po trzęsieniu ziemi w Nepalu, złożył kondolencje... „nepalczykom”.
Bronisław Komorowski wielokrotnie dał także wyraz temu, że znajomość etykiety i protokołu dyplomatycznego nie są jego najmocniejszą stroną. Na arenie międzynarodowej jednak to głównie kobiety doświadczyły nietaktu Komorowskiego. Na przykład
kiedy zasiadł wygodnie w fotelu przed kanclerz Niemiec czy nie użyczył jej parasola. Innym razem podczas uroczystego obiadu na cześć szwedzkiej pary królewskiej prezydent... zabrał kieliszek szwedzkiej królowej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gafy, wpadki i sztubackie żarty – czyli złote myśli Komorowskiego
Prawdziwy wysyp wpadek i nietaktów nastąpił jednak w ostatnich miesiącach prezydentury Bronisława Komorowskiego.
W lutym 2015 roku, goszcząc w japońskim parlamencie w towarzystwie szefa BBN Stanisława Kozieja,
prezydent nie tylko wołał do niego przy wszystkich „szogunie”, ale zszokował również Japończyków swoim brakiem kultury. Prezydent w pewnym momencie jak gdyby nigdy nic... stanął w butach na miejscu przeznaczonym dla japońskiego spikera.
Jednak naprawdę ciekawie zrobiło się w końcówce kampanii przed wyborami prezydenckimi...
Komorowski wziął w tym czasie udział w programie „Czas decyzji. Debata” w TVN24. W pierwszej części odpowiadał na pytania dotyczące polityki krajowej. Tę część rozmowy prowadził Bogdan Rymanowski. Ostatnie z pytań bloku było pytaniem od internauty i dotyczyło książki Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”.
Słysząc pytanie, Komorowski nie potrafił ukryć irytacji. Zamiast udzielić odpowiedzi, zapytał Rymanowskiego, co łączy go z Sumilińskim.
A czy ja mogę pana redaktora spytać, czy to jest pana kolega, znajomy albo przyjaciel pan Sumliński?
– spytał. Dziennikarz TVN24 zaprzeczył i kontynuował odpytywanie o książkę.
Wojciech Sumliński to człowiek skrajnie niewiarygodny, więc nawet niech pan o niego nie pyta
– wypalił w końcu kandydat PO na prezydenta. Kiedy Rymanowski kontynuował temat, zdenerwowany już Komorowski zagroził, że nie będzie odpowiadał dalej na pytania dotyczące Sumlińskiego i jego książki.
Odmawiam panu współpracy – oznajmił i poradził dziennikarzowi, aby „powściągnął chęć bycia w porządku wobec kolegi, bo ten kolega jest oskarżony, nie podejrzany, o płatną korupcję wokół komisji weryfikacyjnej WSI, którą kierował Antoni Macierewicz”.
CZYTAJ WIĘCEJ: 3 lata prezydentury w „bulu i nadzieji” - czyli wpadki Bronisława Komorowskiego
Sporo zamieszania zrobiła też kartka (kartki były w ogóle podporą wystąpień ustępującego prezydenta), którą wymachiwał Bronisław Komorowski w czasie debaty w TVP. Miał tam materiały ze strony mamprawowiedziec.pl. Pisaliśmy i o twórcach tego serwisu, i o analizie dotyczącej poglądów prezydenta, stworzonej przez… jego córkę. Jeden z blogerów przyjrzał się samemu dokumentowi, który przytaczał na antenie Komorowski.
I stwierdził, że to manipulacja.
Kolejna kompromitująca Bronisława Komorowskiego sytuacja pojawiła się tuż przed drugą turą wyborów. Jowita Kacik, oddelegowana przez Kancelarię Prezydenta do sztabu wyborczego, pomagała mu w szczególnej roli. Urzędniczka od lat politycznie związana z Grzegorzem Schetyną
na spacerze Komorowskiego zajmowała się... suflowaniem mu odpowiedzi za plecami.
Na zakończenie trzeba dodać, że ponurym cieniem na prezydenturze Bronisława Komorowskiego położyły się jego związki z ludźmi WSI.
Analitycy amerykańskiej agencji wywiadowczej Stratfor w swoich listach pisali o ścisłej relacji ustępującego prezydenta z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. W korespondencji ujawnionej przez WikiLeaks w ramach publikacji „The Global Intelligence Files”, WSI określane jest jako polskie KGB. Pada tam również pytanie o motywy bronienia przez Komorowskiego tej służby. Jako jedną z możliwości podano „haki” na prezydenta, które mogą posiadać ludzie WSI...
Źródło: niezalezna.pl
plk