Premier Ewa Kopacz nie może się zdecydować kiedy bezrobocie było niższe niż teraz. 31 marca br. w partyjnym spocie chwaliła się: "Dziś rano ponad 16 milionów Polaków poszło do pracy. Nigdy po roku 89 roku tak wielu Polaków nie miało pracy. To miara naszego wspólnego sukcesu".
Wczoraj z kolei premier rządu PO-PSL twierdziła, że pobiła rekord z 2001 r., ogłaszając, że obecnie stopa bezrobocia wynosi 10,4 proc. Gdy dziennikarze wyłapali wpadkę - dziś na konferencji prasowej poprawiła się, że jednak niższe było w 2008 r. To fakt. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, od początku 2006 r. stopa bezrobocia z 18 proc. spadła do poziomu 8,8 proc. w październiku 2008 r. gdy już rządziła PO.

twitter.com/APanczyk
Obecne dane, na które powołuje się Ewa Kopacz są mocno krytykowane w raporcie NIK, jako podkręcone.
"Staże, szkolenia, roboty publiczne czy prace interwencyjne w niewielkim stopniu przyczyniają się do aktywizacji osób bezrobotnych. NIK zwraca uwagę, że wskaźniki efektywności zatrudnienia, na podstawie których Ministerstwo Pracy ocenia skuteczność działań aktywizacyjnych, są nazbyt optymistyczne i nie oddają skali problemu. W rzeczywistości bowiem bezrobotni rejestrują się ponownie w pośredniakach, które kierują ich na kolejne staże czy szkolenia" - czytamy w wynikach kontroli Izby.
Kontrolerzy NIK wyliczyli, że ministerialny wskaźnik efektywności szkoleń i staży "zawyża ich skuteczność o niemal 1/3 (od ok. 17 do 27 proc.)". Jak to się dzieje?
Dalej NIK stwierdza, że "podobnie zawyżone są dane dotyczące skuteczności poszczególnych form aktywizacji zatrudnieniowej", w tym m.in. tworzenia stanowisk pracy oraz jednorazowych dotacji na podjęcie działalności gospodarczej, a w mniejszym zakresie - również robót publicznych i prac interwencyjnych."Stosowany w Ministerstwie system informatyczny Syriusz zlicza wszystkie osoby ogółem wyrejestrowywane z rejestru bezrobotnych, także te, które niekoniecznie znalazły stałą pracę, a tylko zostały zakwalifikowane do udziału w jednym z projektów aktywizujących" - czytamy w raporcie.
"Te formy aktywizacji zawodowej traktowane są bowiem jako efektywne już w chwili przekazania środków, niezależnie od tego, ile osób i na jak długo otrzymało pracę. W efekcie za wskaźnik skuteczności przyjmuje się liczbę utworzonych lub doposażonych stanowisk, nie zaś rzeczywistą liczbę bezrobotnych, którzy dzięki aktywizacji uzyskali zatrudnienie. Tymczasem praktyka pokazuje, że „zatrudnione” w ten sposób osoby wracają do rejestru bezrobotnych nawet już po kilku dniach. Na zwolnione miejsce kierowane są - niekiedy kilkakrotnie - inne osoby." - piszą kontrolerzy w swojej pracy.