Wydawana od 1957 r. "Polityka" dziś tak samo jak wtedy twardo popiera władzę. Redaktor naczelny tygodnika, Jerzy Baczyński, postanowił otwartym tekstem poprzeć Bronisława Komorowskiego. W tekście pt. "Na kogo i dlaczego" agituje za kandydatem Platformy ("tekst ten będzie zawierał sugestie, na kogo głosować i dlaczego na Bronisława Komorowskiego") i załamuje się, że ten w ogóle musi on w kampanii wyborczej uczestniczyć:
"Te wybory są kompletnie nienormalne, bo mamy właściwie tylko jedne go kandydata poważnie ubiegającego się o prezydenturę kraju i wykazującego należyte kompetencje (...) Nie ma innego kandydata serio poza ubiegającym się o reelekcję" - pisze Baczyński, nie mogąc się nachwalić kandydata PO. - W naszej opinii Bronisław Komorowski bardzo dobrze dał sobie radę w tych konstytucyjnych i politycznych warunkach, w jakich sprawował urząd. Mówiąc kolokwialnie, prezydent pełni w naszym ustroju rolę stabilizatora, bezpiecznika, symbolu i lepiszcza państwa i w tych rolach Komorowski jest dziś nie do zastąpienia - zachwyca się naczelny lewicowego tygodnika.
Baczyński kończy deklaracją lojalności: "Wobec niepokojów i rozedrgania dzisiejszego świata lepiej by było dla Polski, gdyby Bronisław Komorowski pozostał prezydentem Rzeczpospolitej". Co boli redaktora zarejestrowanego przez służby specjalne PRL jako kontakt operacyjny o pseudonimie „Bogusław”? Fakt, że kandydat PO w ogóle musi się zniżać do tego, by brać udział w kampanii na równych prawach i z równym szacunkiem do wyborców, co pozostali kandydaci.

Jarząbek Platformy
W PRL-owskim "Misiu" Jarząbek mówił do szafy: "Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się dla naszego klubu przemęcza, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!"
Redaktor naczelny "Polityki" wziął przykład z Jarząbka i pisze: "Myślę, że wiele osób ma poczucie dyskomfortu, patrząc jak stateczny, odpowiedzialny, doświadczony i odważny człowiek musi się kampanijnie wdzięczyć, narażać siebie i godność prezydenta na chamskie, prymitywne i niesprawiedliwe ataki, „bo przecież trzeba zabiegać o głosy".
Dostaje się oczywiście głównemu kandydatowi opozycji, Andrzejowi Dudzie. "Nic nie ujmując miłemu, jak na PiS, działaczowi średnio-młodszego pokolenia partii, jest on stuprocentowym produktem kampanijnym, dowodem na to, że - jak mawiał pewien guru marketingu politycznego -z każdego można zrobić kandydata do wszystkiego. Jeśli z pana Dudy otrzepać konfetti, pozostaje mało doświadczony, z króciutkim politycznym życiorysem" - pisze, nie kryjąc pogardy, redaktor naczelny "Polityki".
Baczyński wyjaśnia przy tym, co sądzi o postulatach większej niezalezności w Unii Europejskiej?: "Jedyne istotniejsze deklaracje [Dudy] w obszarze rzeczywistych kompetencji prezydenta to jakieś dziwaczne stwierdzenie, że nie powinniśmy płynąć w głównym nurcie europejskim".
Andrzej Duda już nie wśród "najlepszych, którzy z Wiejskiej wyjechali do Brukseli"?
Trudno powiedzieć, co myśli o swoich czytelnikach tygodnik, skoro oskarża o brak merytorycznych zdolności i doświadczenia polityka, którego nagrodził w 2013 r. tytułem "Najlepszy poseł", bo jest "otwarty na argumenty opozycji, pokazuje, jak można dyskutować, nikogo przy tym nie obrażając" i "zamiast uszczypliwości i ataków personalnych" wybiera "merytoryczne argumenty".
To nie wszystko! Również 11 września 2014 r., gdy już Andrzej Duda nie był posłem, a europosłem - nawet "Polityka" musiała go pochwalić za otwarcie na dialog i pracę merytoryczną.
Polecamy szczególnie uzasadnienie:
