Głównym mediom w Polsce umykają niedociągnięcia językowe przewodniczącego Rady Europejskiej. Internauci jednak wychwytują je bardzo szybko. Donald Tusk spotkał się z prezydentem USA. Rozmawiali o sytuacji na Ukrainie i relacjach z Rosją.
A że rozmawiali po angielsku, to wyszło zabawnie. W pewnym momencie były premier powiedział „H...ja tomorrow depends on what we do today”. Język Szekspira dla Tuska nadal jest trudny i słuchając go można odnieść wrażenie, że ordynarnie klnie po polsku. W wolnym tłumaczeniu: „H…ja, jutro zależy od tego co robimy dziś”.
Teraz są dwie interpretację o co chodziło Tuskowi. Prawdopodobnie przewodniczący Rady Europejskiej chciał powiedzieć „Who ja tomorrow” dodając po polsku „ja” zamiast angielskiego „you”. Być może miało być: „Who you are tomorrow” czyli "To kim jesteś jutro" – zauważa portal Europejczycy.info. Nam się wydaje, że chodziło o „Who we are tomorrow” czyli „To kim jesteśmy jutro”.
Widać, że od początku Tuskowi angielski nie leżał. W momencie ogłoszenia, że obejmie stanowisko w UE w sierpniu zeszłego roku Donald Tusk powiedział „let me speak Polish”. To były właściwie jego jedyne słowa po angielsku na konferencji. Później było tylko „I will polish my English (doszlifuję mój angielski – red.).
Nawet kurs języka angielskiego z „Gazeta Wyborcza” nie pomógł. Przez 80 dni czytelnicy razem z Tuskiem „szlifowali” swoje braki w języku angielskim. Na próżno…
ZOBACZ CO POWIEDZIAŁ TUSK
