Marian Janicki i Paweł Bielawny stanęli przed sądem w procesie wiceszefa Biura Ochrony Rządu. Bielawny w roli oskarżonego o niedopełnienie obowiązków w związku z wizytą delegacji prezydenta i premiera w kwietniu 2010 r. w Katyniu. A Janicki jego ówczesny przełożony – jedynie jako świadek. Po zeznaniach w sądzie były szef BOR opublikował oświadczenie, w którym zaatakował dążących do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i ...prokuraturę.
Po złożeniu zeznań w sądzie gen. Janicki, który kierował BOR-em, w czasie gdy doszło do katastrofy smoleńskiej, uchylał się od odpowiedzi na pytania mediów. Janicki nie odniósł się też do naszych pytań o jego odpowiedzialność, wobec zaniedbań BOR, które prokuratura ujęła w akcie oskarżenia jego podwładnego Pawła Bielawnego.
"Codzienna" dopytywała Janickiego, który był odpowiedzialny m.in. za to, że loty do Smoleńska, nie miały statusu HEAD, choć według polskiego prawa loty najważniejszych osób w państwie powinny go mieć. Po kolejnych pytaniach Codziennej Janicki rzucił jedynie zdanie - Wydam stosowne oświadczenie - i uszedł przed dziennikarzami.
Wkrótce po wyjściu z sądu posługując się Janicki opublikował za pośrednictwem PAP oświadczenie, w którym stwierdził, że BOR nie ma sobie nic do zarzucenia a dalej zaatakował szukających prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Tragedię smoleńską wykorzystuje się do ataków na ówczesny rząd za prawdziwe i wymyślone zaniedbania oraz do promowania polityków, którzy budują na niej własną karierę – napisał Janicki. Stwierdził, że sprawę katastrofy zdominowała polityka i szukanie winnych wśród, tych którzy ocaleli. Postawienie swojego z-cy przed sąd Janicki nazwał „aktem skrajnie złej woli” ze strony prokuratury. Opinię dotyczącą zaniedbań BOR będącą podstawą aktu oskarżenia nazwał materiałem „tendencyjnym i kłamliwym”.
- Właśnie to oświadczenie gen. Janickiego ma wybitnie polityczny charakter, zarzuty do niepodważanej przez nikogo poza szefem BOR opinii biegłego jest całkowicie niepoważny – skomentował to dla "Codziennej" pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Piotr Pszczółkowski. –
Ubolewam, że z przyczyn formalnych proces jest w znacznej części niejawny i opinia publiczna nie może zapoznać się z jego przebiegiem – dodaje mecenas. Adwokat podkreśla też od dawna, że śledztwo katastrofy smoleńskiej zostało poszatkowane na wiele części, w których rozpatrywane są poszczególne wątki sprawy. Skutkuje to rozdrobnieniem odpowiedzialności winnych zaniedbań. Żaden z zespołów prokuratorów nie panuje nad całością śledztwa i przenikaniem się poszczególnych wątków.
Proces wiceszefa BOR ruszył pod koniec listopada ub. roku. Akt oskarżenia wobec Bielawnego jest miażdżącą krytyką postępowania BOR w okresie przygotowań do katastrofy smoleńskiej. Prokuratura udowadnia w nim, iż ochrona delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia w praktyce nie istniała. BOR m.in. wbrew obowiązującym procedurom nie przeprowadził rekonesansu lotniska Siewiernyj ani lotnisk zapasowych. Nie miał też żadnych informacji o działaniu rosyjskich służb mających służyć zabezpieczaniu polskich delegacji, co skutkowało brakiem ochrony tajemnicy państwowej. Podczas przygotowań do wizyty BOR nie zorganizował systemu łączności umożliwiającego koordynowanie działań służących ochronie VIP-ów. Nie przeprowadzono też zabezpieczenia pirotechniczno-radiologicznego wizyty z 10 kwietnia.
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
Maciej Marosz