– Zwróciłam uwagę, kategorycznie, Radkowi Sikorskiemu, mówiąc: tak się nie da - relacjonowała w rozmowie z dziennikarzami swoją dyskusję z marszałkiem sejmu, premier Kopacz. Odnosząc się do tego jak uciekał przed dziennikarzami przed pytaniami o jego wywiad dla "Politico", Ewa Kopacz stwierdziła, że "jeśli jest coś dobrego, coś funkcjonuje, to nie należy tego psuć", zaznaczając, że gdy ona pełniła funkcję marszałka, żyła bardzo dobrze z dziennikarzami.
- To jest dla ciebie nauczka, że następnym razem nie wyjdziesz do dziennikarzy po to, żeby im powiedzieć, że odsyłasz ich do wywiadu. No po to tam jesteś i nikomu nie robisz łaski, żeby odpowiadać, skoro już jesteś na tej konferencji – wyjaśniła szefowa rządu, w odpowiedzi na pytanie dlaczego jako premier strofowała marszałka Sejmu.
Ostatni komentarz wywołał ogromne rozbawienie wśród dziennikarzy. Słowa Ewy Kopacz zostały odebrane jako aluzję, w związku ze słowami ówczesnego ministra spraw zagranicznych, zarejestrowanych na taśmach ujawnionych przez "Wprost". Sikorski w rozmowie z Jackiem Rostowskim mówi: Polsko amerykański sojusz jest nic nie warty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa.(...) Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Rosją, Niemcami, będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy.
Radosław Sikorski miesiąc po opublikowaniu taśm tłumaczył (najpierw w jego imieniu Michał Kamiński, później on sam), że tak naprawdę mówił o robieniu Amerykanom... "łaski"