Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Powstanie nie było klęską - mówi „Halicz”, żołnierz batalionu „Zośka”

Żołnierz ma rozkaz, to staje do walki. Nie miałem poczucia klęski po powstaniu, a bardziej – że trzeba się jeszcze o Polskę bić, że walka się nie skończyła - z kpt. rez.

Żołnierz ma rozkaz, to staje do walki. Nie miałem poczucia klęski po powstaniu, a bardziej – że trzeba się jeszcze o Polskę bić, że walka się nie skończyła - z kpt. rez. Henrykiem Kończykowskim „Haliczem”, żołnierzem batalionu „Zośka”, który w Powstaniu Warszawskim przeszedł cały szlak bojowy Zgrupowania „Radosław” od Woli po Czerniaków, rozmawia Jarosław Wróblewski.

Propaganda sowiecka w lipcu 1944 r. namawiała warszawiaków do wybuchu Powstania Warszawskiego. „Ludu Warszawy! Do broni! Niech cała ludność stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców! Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę. Przysyłajcie wiadomości, pokazujcie drogi. Milion ludności Warszawy niech stanie się milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność” – apelowała Radiostacja im. Tadeusza Kościuszki, wspierana przez Radio Moskwa.
Tak, i to podgrzewało atmosferę. Pamiętam nawet ten charakterystyczny ochrypły głos spikera Radia Moskwa. Nas skoszarowano już dwa dni przed powstaniem i wiedzieliśmy, że już nie będzie odwrotu. Czekaliśmy tylko na termin. 1 sierpnia ok. godziny 12–13 przyszedł rozkaz. My mieliśmy broń dla całego plutonu i mieliśmy ją przewieźć z Ochoty na Wolę, gdzie zaczęliśmy walkę. Jakby nie było rozkazu, to Powstanie by i tak wybuchło. Nasz batalion  „Zośka” miał zapas broni i amunicji.

Pana dowódca „Andrzej Morro” mówił wam przed Powstaniem, że nadchodzi wasz czas, że jesteście gotowi.
Tak, my byliśmy dobrze szkoleni i przygotowani do tej walki. Wiedzieliśmy wszyscy, że Powstanie nie mogło już nie wybuchnąć.

Wierzyliście, że Rosjanie pomogą walczącej Warszawie?
Tak właśnie wszystko sobie wyobrażaliśmy, choć to inaczej, niż wyszło. Jak szliśmy kilka dni przed Powstaniem do Warszawy z bazy leśnej w Puszczy Białej, to szliśmy już po pasie ziemi niczyjej. Niemców już tam nie było, a Rosjanie jeszcze nie przyszli. U nas, na bazie, mieliśmy dwóch woźniców – rosyjskich żołnierzy. Powiedzieliśmy im, że nie możemy ich zabrać do Warszawy, więc dostali pieniądze, żeby mogli przetrwać do czasu przyjścia Rosjan. A oni w płacz – że do Rosjan nie chcą. Nie mogłem tego zrozumieć. Mówiłem: „To wasi przyjdą”. A oni nie, jednak nie chcieli do swoich. Później, po „wyzwoleniu”, gdy aresztowało mnie NKWD, zrozumiałem ich reakcję.

Jak wyglądałaby Warszawa bez Powstania?
Byłoby jeszcze gorzej. Po pierwsze, Niemcy by nie popuścili. Wzięliby odwet, bo przed Powstaniem wywiesili obwieszczenia, aby 100 tys. osób zgłosiło się do budowy fortyfikacji. Nie przyszedł chyba nikt. Oni nie mogliby nam tego darować, takiego buntu. Ukaraliby za to boleśnie miasto. Po drugie, Niemcy z Warszawy zrobiliby duży punkt oporu przeciwko Rosjanom, którzy by to wykorzystali propagandowo – że Armia Krajowa współpracowała z Niemcami przeciwko nim. Rosjanie zrobiliby z Polski jeden obóz, masowo aresztując żołnierzy podziemia. Powstanie musiało wybuchnąć – nie było innego wyboru. To była nasza jedyna szansa na niepodległość.

Czy po wojnie z kolegami krytykowaliście Powstanie Warszawskie?
Nie, mówiliśmy, że to czy tamto można było zrobić lepiej, ale uważaliśmy, że słusznie wybuchło. Nie mieliśmy poczucia klęski, kapitulację traktowaliśmy jak przegraną bitwę.

Warszawa pokazała w Powstaniu Warszawskim swój honor, niezłomność.
I to, że nie mogła zrobić już nic więcej. Stanęła na wysokości zadania.

Po wojnie trudno było zachować pamięć o poległych w Powstaniu kolegach i koleżankach z „Zośki”?
Dbaliśmy o ich godny pochówek. Proszę sobie wyobrazić, że na cmentarzu Wojskowym na Powązkach po wojnie komuniści ustawili zwyżkę i postawili na niej karabin maszynowy. Kto wchodził na cmentarz w rocznicę 1 sierpnia – był obserwowany. Oni nie chcieli, abyśmy stawiali groby kolegom.

Wy jednak byliście w tym zdeterminowani. Dlatego mamy dziś przejmującą kwaterę brzozowych krzyży zośkowców.
Tak, bardzo nam na tym zależało. Mieliśmy bardzo dobre relacje ze sobą.

Blisko 40 osób spośród was aresztowano, chciano wasze środowisko zniszczyć?
Była taka metoda UB po wojnie, gdy za drugą konspirację aresztowano kolegów, że np. aresztowano dwóch, ale jednego szybko wypuszczano. Dlaczego? Aby między nami wywołać nieufność. Tak przecież Gomułka postąpił z Pawłem Jasienicą od mjr. „Łupaszki”. Jasienicę aresztowano i szybko wypuszczono i Gomułka powiedział niedwuznacznie w przemówieniu, że Jasienica nadał im miejsce pobytu „Łupaszki”, że go wydał. To nie była prawda. Chodziło o to, aby skłócić środowisko, rozbić je wewnętrznie. My – choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy – byliśmy groźni dla władzy.

Jak Pan patrzy po latach na Powstanie Warszawskie?
Ono musiało wybuchnąć i według mnie nie było wcale klęską. Przeciwko nam była szkolona na poligonach niemiecka armia, która przewyższała nas sprzętowo. A na przyczółku czerniakowskim, choć stanęły przeciwko nam do walki całe dywizje niemieckie, to przez 10 dni dawaliśmy im radę. Oni nie mogli użyć tam lotnictwa ani czołgów. W takiej normalnej walce nie dawali nam rady. Nam zabrakło później amunicji.

Kiedy Pan uświadomił sobie, że to koniec, że nie wygracie?
Jak zobaczyłem desant i berlingowców, którzy przypłynęli z Pragi. Oni mieli nas tak dużą liczbą wesprzeć, a nie byli przygotowani do takiej walki. Z 3200 żołnierzy poległo 2700. To było jak zbrodnia, wysłano ich do pomocy nam, stawiając już na nich krzyżyk.

Poszedłby Pan do Powstania, gdyby jeszcze raz dano Panu wybór?
Tak, przecież jak żołnierz ma rozkaz, to staje do walki. Nie miałem poczucia klęski po Powstaniu, a bardziej – że trzeba się jeszcze o Polskę bić, że walka się nie skończyła. Tak nam mówił „Radosław”, więc my się zaczęliśmy spotykać i gromadzić broń. Nie rozpamiętywaliśmy przegranej.

Życie Henryka Kończykowskiego zostało opisane w książce pt. „Zośkowiec”, wydanej przez wydawnictwo Fronda.

Cały wywiad w piątkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

Reklama
Reklama