Czy musieliśmy skazywać na upadek polskie stocznie, wędzarnie i cementownie? Czy wspieranie hegemonii Niemiec i niemrawa obrona Ukrainy naprawdę zgodne były z naszym interesem? – to pytania, na które odpowiedzieć sobie muszą Polacy przed niedzielnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Mają one o wiele większe znaczenie niż pięć lat temu, bo PE ma dziś nieporównanie większe możliwości blokowania niekorzystnych dla Polski decyzji - pisze „Gazeta Polska”.
Dlaczego te wybory mają realny wpływ na los przeciętnego Polaka? Najlepiej zrozumieć to można, przypominając postawę polskich władz, w tym europarlamentarzystów PO, w ostatnich latach.
Nie użyliśmy członkostwa w Unii do obrony Ukrainy
Najważniejszym pozytywnym skutkiem członkostwa Polski w UE jest prawo do uzyskania solidarnego wsparcia państw Unii w momencie, gdy zagrożona jest nasza suwerenność. Najpoważniejszym takim zagrożeniem w ostatnim czasie stała się dla Polski rosyjska agresja na Ukrainę. Polska nie próbowała nawet skutecznie skłonić UE do twardej odpowiedzi w tej sprawie. Naszą postawę w tej kwestii symbolizuje fakt, że – jak powiedział w sejmie Krzysztof Szczerski z PiS –
gdy padały strzały na Majdanie, minister Radosław Sikorski był na nartach. Później, gdy Rosja szantażowała Ukrainę, by ta nie podpisywała umowy stowarzyszeniowej z Unią, Sikorski podpisywał akurat z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem memorandum o harmonizacji globalnej polityki Polski i Rosji. Do dziś zamiast lobbować w UE za twardą polityką wobec Putina, obstaje przy planach organizowania imprez z okazji Roku Rosji w Polsce.
Upadek stoczni
„W miejsce stoczni szczecińskiej są supermarkety. Pracownikom tej stoczni, fachowcom, proponowano, by zostawali fryzjerami psów” – tak o upadku stoczni mówił niedawno Jarosław Kaczyński. 6 listopada 2008 r. był sądnym dniem dla polskiego przemysłu stoczniowego
. Przy braku sprzeciwu rządu Tuska Komisja Europejska wydała decyzje skutkujące likwidacją Stoczni Szczecińskiej oraz Stoczni Gdyńskiej.
Rząd PO–PSL, mimo że mógł, nie odwołał się do unijnego sądu i przystąpił do likwidacji obydwu przedsiębiorstw. Uchwalona została specjalna ustawa o likwidacji stoczni. Praktycznie z dnia na dzień zwolniono ponad 11 tys. osób. Bezrobocie na Pomorzu Zachodnim i Gdańskim, zwiększyło się o 5–7 proc. Jak szacowano,
w związku z upadkiem stoczni pracę utraciło ponad 30 tys. Polaków. Uderzył on bowiem w przedsiębiorstwa kooperujące ze stoczniami.
Komisja Europejska prowadziła w tamtym czasie podobne postępowania o zwrot pomocy publicznej w sprawie stoczni położonych w północnowschodniej części Niemiec. Niemiecki rząd od początku bardzo ostro protestował i osiągnął swój cel. Stocznie pozostały i dzisiaj rozwijają swoją działalność.
Polskie wędzarnie znikają z rynku
Dają pracę, płacą podatki, nie idą na łatwiznę, tylko oferują towar z najwyższej półki. To dzięki nim świąteczna szynka jest uwędzona, a nie np. podkolorowana, to ich wyroby są nagradzane na targach krajowych i zagranicznych. Najbliższe miesiące dadzą odpowiedź, ile tradycyjnych wędzarni w Polsce zniknie z rynku, bo nie będzie w stanie sprostać nowemu rozporządzeniu Komisji Europejskiej. Ostrożne dane mówią o 200 zakładach. Jak pisała 26 stycznia br. „Gazeta Polska”, zaczęło się od rozporządzenia Komisji Europejskiej w sprawie najwyższych dopuszczalnych poziomów wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) w środkach spożywczych. Pod tą zawiłą nazwą kryje się wymóg ograniczenia WWA (a zwłaszcza rakotwórczego benzo[a]pirenu (BaP)) w kilku produktach, w tym w wędzonkach. Rozporządzenie opublikowano w sierpniu 2011 r., okres przejściowy mija 31 sierpnia 2014 br. Od tego momentu w kilogramie wędzonki zamiast dopuszczalnych do tej pory 5 mikrogramów BaP będą mogły znaleźć się 2 mikrogramy.
To ograniczenie dla wielu producentów zajmujących się tradycyjnym wędzeniem mięs w Polsce brzmi jak wyrok.
A polski rząd podczas trzyletniego okresu przejściowego nie zrobił nic, by wziąć ich w obronę. Sprawa tym bardziej bulwersuje, kiedy spojrzymy, jak z podobnymi sprawami radzą sobie władze innych państw wspólnoty. W Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii wyroby, tj. szynka szwarcwaldzka, parmeńska czy serrano, wytwarzane metodami naturalnymi, są pod specjalną ochroną rządów i wizytówką (oraz istotnym źródłem dochodów) wielu regionów. W Polsce producenci naturalnie wędzonych wędlin muszą walczyć o przetrwanie.
Pakiet klimatyczny zabójczy dla elektrowni węglowych
W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński podpisał unijny pakiet klimatyczny, ale z korzystnym dla Polski rokiem bazowym liczenia redukcji emisji gazów cieplarnianych, czyli rokiem 1990. Polska praktycznie likwidując ciężki przemysł po 1989 r., automatycznie doprowadziła do znacznej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Niestety, w czasie jednego z kolejnych szczytów, już za rządów PO, w grudniu 2008 r. data ta została zmieniona na fatalny dla Polski 2005 r., co sprawiło, że wszystkie poczynione do tego czasu przez Polskę ogromne ograniczenia emisji dwutlenku węgla przestały się liczyć.
W efekcie pakiet negatywnie odbije się na polskiej gospodarce i spowoduje zamknięcie wielu elektrowni węglowych. Nadgorliwość rządu PO w redukcji dwutlenku węgla jest co najmniej kuriozalna, biorąc pod uwagę, że np. Niemcy zamiast redukować emisję, idą pod prąd wytycznym z Brukseli i w najlepsze rozwijają swój przemysł, nie przejmując się limitami. W zeszłym roku państwo Angeli Merkel wypuściło do atmosfery 760 mln ton dwutlenku węgla, co daje im w tej dyscyplinie pierwsze miejsce w UE.
Cementowanie przyjaźni z UE
Polska jest dziś na 4. miejscu w Europie pod względem wielkości produkcji cementu. Przemysł cementowy w Polsce zatrudnia ponad 24 tys. osób. 13 zakładów cementowych należy do najnowocześniejszych w Europie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat zostały zmodernizowane kosztem 10 mld zł.
Jednak z powodu przyjęcia wygórowanych unijnych wymogów od 2011 r. sprzedaż cementu, a więc i jego produkcja, wciąż spadają. 26 lutego 2014 r. Komisja Europejska przyjęła wyjątkowo rygorystyczne limity emisji dwutlenku węgla do roku 2020. Tymczasem tuż za granicą Polski, a tym samym UE, na terenie Ukrainy i Białorusi, powstają cementownie, które nie podlegają unijnym obostrzeniom.
Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska”
Źródło: Gazeta Polska
Piotr Lisiewicz