Czy dziś po tych kilkudziesięciu latach wiemy już wszystko o tym, co się stało Hucie Pieniackiej?
Nie do końca. 28 lutego 1944 r. do Huty Pieniackiej wkroczył 4. pułk policyjny wchodzący w skład SS Galizien. Wieś została otoczona, a następnie ostrzelana z moździerzy i karabinów maszynowych. Według szacunków w tym ludobójstwie zginęło od 1000 do 1200 osób. Nie jest możliwe podanie dokładnej liczby ofiar zbrodni, ponieważ przebywali tam uciekinierzy z Wołynia i miejscowości sąsiednich. Nie jesteśmy więc w stanie odtworzyć listy nazwisk wszystkich zamordowanych osób. Nie znamy też tożsamości żołnierzy pułku, który dokonał ludobójstwa. To ciągle jest przedmiotem ustaleń. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.
Od kilku miesięcy trwa na Ukrainie rewolucja. Jak Pani postrzega to, co się dzieje u naszego sąsiada?
To trudny temat. Jest nam przykro, że nie możemy być w Hucie Pieniackiej i organizować tam obchodów. Uroczystości musieliśmy odwołać, bo sytuacja na Ukrainie budzi niepokój. Życzymy Ukraińcom jak najlepiej, ale dziś trudno powiedzieć, jak te wydarzenia wpłyną na mówienie prawdy o zbrodniach na Wołyniu. Widzieliśmy pięć lat temu podczas uroczystości 65. rocznicy zbrodni w Hucie Pieniackiej blokadę, którą zorganizowała partia Swoboda. To daje do myślenia, bo Ukraińcy podchodzą do tematu zbrodni na Wołyniu nacjonalistycznie. Mimo to musimy pamiętać, aby zawsze mówić prawdę. Nie można od niej uciekać. Żadne podpisy, deklaracje, porozumienia, jeżeli nie są poparte szczerą rozmową ludzi z Polski i Ukrainy nt. trudnej przeszłości, nie załatwią takich spraw jak pojednanie polsko ukraińskie.
Wydaje się, że po tym, co się stało na majdanie, relacje Polaków z Ukraińcami nigdy nie były tak dobre jak teraz. Czy można na tej podstawie coś zbudować w kwestii walki o prawdę na Wołyniu?
Gesty solidarności zawsze pomagają w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Po sąsiedzku powinno być tak, że Ukraińcy mogą liczyć na nasze wsparcie w trudnych chwilach. Nie możemy jednak zaniechać mówienia prawdy tylko dlatego, żeby ich nie drażnić. Relacji polsko ukraińskich nie da się naprawić na skróty. Szanujmy bohaterstwo osób na majdanie, ale pokazujmy również niepokojące elementy, które są tam widoczne. Przecież tam powiewają te czarno-czerwone banderowskie flagi. Są też okrzyki, które dla ludzi znających historię, są jednoznaczne. Trzeba o tym mówić. Jeżeli nie będzie świadomości po stronie polskiej, to nie ma co liczyć na to, że pojawi się ona po stronie ukraińskiej.
Reklama