Czy Donalda Tuska zastąpi Małgorzata Tusk? Po kilku gorzkich słowach na temat męża w telewizyjnych wywiadach, Tuskowa weszła na nowy etap i ogłosiła, że szuka dla siebie "miejsca na scenie politycznej."
Mąż uważa, że ta książka w niczym mu nie pomaga - przyznaje Małgorzata Tusk. Pytana o to 10 grudnia na premierze swojej książki, nie ukrywała, że nie martwi ją to szczególnie. -
Donald czasami ma o to żal. I rzeczywiście mówi, że mu jakąś tam krzywdę wyrządziłam. Ale przecież są inne osoby, które bardziej mu szkodzą - powiedziała w rozmowie z portalem Tomasza Lisa.
Co interesujące, żona premiera nie ukrywa swoich ambicji politycznych. Mimo że jeszcze niedawno chwaliła wicepremier Elżbietę Bieńkowską, teraz chciałaby ją chyba zastąpić.
- To byłaby wielka rzecz, gdybym jeszcze w tej kadencji coś mogła zdziałać - mówi. Małgorzata Tusk chętnie widziałaby się na polskiej scenie politycznej, choć jak na razie jest raczej doradcą męża.
-
Czasami namawiam go, tak po kobiecemu, kogo by mógł wypromować. Np. powiem mężowi: ten polityk fajnie gada, weź z nim coś zrób, może uczyń go doradcą, może niech pójdzie do telewizji? Nie zmuszam męża do zmian personalnych, tylko podsuwam mu odpowiednich kandydatów – przyznaje. Po medialnej promocji poczuła, że stać ją na więcej.
–
To byłaby wielka rzecz, gdybym jeszcze w tej kadencji coś mogła zdziałać. Powoli wykuwam swoje miejsce na scenie politycznej. Coraz częściej staram się udzielać. Proszę pamiętać, że to nie jest łatwe zadanie, zwłaszcza w tym kontekście, że poprzedni szef rządu nie miał żony – stwierdziła po premierze swojej autobiografii.
Czy to znaczy, że czeka nas wymiana premiera, który
"często płacze w taki sposób zupełnie bezsensowny sposób", na jego małżonkę głoszącą, że
"w polityce i w życiu trzeba być twardym"?
Źródło: niezalezna.pl,natemat
mak