Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Wyjście z UE byłoby lepsze od status quo

Nie wiem, czy życie w kosmosie istnieje, ale poza UE na pewno – Z DANIELEM HANNANEM, publicystą tygodnika „The Sunday Telegraph” i europosłem Partii Konserwatywnej, rozmawia Aleksandra Rybińska.

Nie wiem, czy życie w kosmosie istnieje, ale poza UE na pewno – Z DANIELEM HANNANEM, publicystą tygodnika „The Sunday Telegraph” i europosłem Partii Konserwatywnej, rozmawia Aleksandra Rybińska.

Stosunek do Unii Europejskiej to jeden ze sporów, który rozdziera dziś rządzącą Partię Konserwatywną premiera Davida Camerona. Według brytyjskich mediów premier musi się zmierzyć z buntem we własnej partii. Eurosceptyczni torysi naciskają na niego, by zagwarantował, że nie wycofa się z obietnicy przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia kraju z UE. Czy Cameron wszystkich zwodzi?
Ciężko tu mówić o buncie. Z ponad 300 posłów torysów co najwyżej dwóch otwarcie sprzeciwia się przeprowadzeniu referendum. Pozostałe partie, laburzyści i Liberalni Demokraci, są o wiele bardziej podzieleni w tej kwestii. Wiele rządów w Wielkiej Brytanii obiecywało cuda w dziedzinie polityki unijnej, ale żaden nie dotrzymał słowa. Trudno więc się dziwić, że ludzie są nieufni. W styczniu Cameron ogłosił, że referendum odbędzie się najpóźniej do 2017 r. By przekonać Brytyjczyków, że nie jest to kolejna pusta obietnica, za około trzy tygodnie do Izby Gmin trafi projekt ustawy, który utoruje drogę do jego rozpisania. Liczę, że wszyscy moi partyjni koledzy go poprą. Jeśli część liberałów i laburzystów również zagłosuje za, to nic nie stanie na przeszkodzie referendum. 82 proc. elektoratu torysów chce plebiscytu, więc będą go mieli.

Dopiero kilka dni temu Cameron powiedział, że pozostanie w UE jest w interesie Wielkiej Brytanii, gdyż tam podejmowane są decyzje m.in. w sprawach dotyczących handlu i podatków, wpływające na sytuację Brytyjczyków. To nie słowa premiera, który jest zdeterminowany, by dać wyborcom to, czego chcą, ale premiera, który usiłuje, jak twierdzi lider eurosceptycznej UKIP Nigel Farage, „rozwieść się, unikając rozwodu”.
Oczywiście, że Nigel tak twierdzi. W końcu zbliżają się wybory do europarlamentu. Posługując się jednak metaforą rozwodu, oczywiście zależy nam na dobrych relacjach z UE. W każdej konfiguracji, wewnątrz i poza wspólnotą. Choć znaczenie UE w naszym handlu zewnętrznym maleje, to Unia wciąż jest bardzo ważna dla nas jako partner handlowy. Jeśli dojdzie do separacji, powinna to być separacja w atmosferze przyjaźni. Burzliwe rozstanie może nas bowiem drogo kosztować.

No właśnie, mówiąc o kosztach. Czy ktokolwiek u torysów próbował obliczyć, ile Wielką Brytanię będzie kosztowało wyjście z UE. Czy straty nie przewyższą zysków?
Brytyjskie rządy, bez względu na ich polityczne przekonania, zawsze odmawiały sporządzenia analizy kosztów i zysków wyjścia z UE. Pojawiło się jednak ostatnio wiele niezależnych analiz i wszystkie mówiły o nieznacznej przewadze zysków nad kosztami. Obecnie nie jesteśmy w stanie samodzielnie zawrzeć umów o wolnym handlu choćby z Indiami czy RPA, tylko musimy przyjmować protekcjonistyczną postawę Unii. Bruksela jest w tej chwili w stanie wojny handlowej z Chinami dotyczącej paneli słonecznych. My byśmy bardzo chcieli importować tańsze chińskie panele, ale nie możemy. Jesteśmy częścią tej wojny, co nam szkodzi zarówno w naszej roli importera, jak i w roli eksportera. Islandia właśnie zrezygnowała z członkostwa w UE i podpisała umowę handlową z Chinami. Norwegia i Szwajcaria negocjują z Pekinem podobne umowy. My także powinniśmy już dawno zawrzeć takie umowy i wbrew temu, co sugerują niektóre media, także z USA. Wolność to przede wszystkim wolność handlu.

Alternatywą dla wyjścia z UE, jak sugeruje Cameron, jest renegocjacja warunków członkostwa Wielkiej Brytanii. Czy ta bardziej racjonalna postawa nie weźmie ostatecznie góry?
Zasadnicze pytanie, to takie, jaki powinien być wynik tej renegocjacji, by nam się opłacało zostać. Dla mnie wyjście byłoby zdecydowanie lepsze od status quo i nie boję się tego powiedzieć. Czy istnieje coś pomiędzy? Dla mnie pierwszym warunkiem dla pozostania w UE byłaby wolność w handlu zewnętrznym. Islandia, Norwegia etc. cieszą się przywilejami wspólnego rynku, ale nie podlegają reżimowi wspólnych ceł. Drugim warunkiem byłaby dla mnie wyższość prawa narodowego nad unijnym. Czyli dyrektywy byłyby wdrażane tylko za zgodą narodowych parlamentów. Trzecim warunkiem byłaby rezygnacja z procesu integracji politycznej, w tym z trzeciego filaru UE, który obejmuje działania w zakresie wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych oraz unijnej dyplomacji. Poza tym mniejszy udział we Wspólnej Polityce Rolnej. Drugą stroną medalu jest to, że zniknę wtedy także ja. A raczej moje stanowisko w PE. Trudno bowiem wycofać się ze wszystkiego, a potem mówić ludziom, co mają robić.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane