- Są takie, które są już w całkiem dobrej kondycji, ale są też i takie, które są wciąż osłabione - mówi Józef Zysk, prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Olsztynie. - A że zaczęły kwitnąć sady, rzepak i mniszek to pszczoły mają już co robić - powiedział Zysk i dodał, że statystycznie w regionie zimy nie przetrwało 20 proc. pszczelich rodzin. To bardzo dużo, bo w latach poprzednich ten spadek wynosił średnio ok. 10 proc.
Pszczelarze stymulują teraz rozwój pszczół np. poprzez przenoszenie do słabszego ula czerwiu, czyli pszczelich jajeczek, z ula mocniejszego. Pszczelarze dbają też o tzw. napięcia w pszczelich rodzinach - chodzi o to, by pszczoły nie rozłamywały istniejących rodzin poprzez opuszczanie ula.
- Wiosna to najintensywniejszy czas pracy dla pszczelarzy, bo wbrew powszechnemu mniemaniu nie wystarczy, by pszczoła polatała po kwiatach i miód gotowy. Pielęgnacja pszczelich rodzin to zajęcie czasochłonne i wymagające wiedzy - powiedział Zysk.
Pszczoły powinny odzyskać dobrą kondycję, o ile nie załamie się pogoda, np. wystąpią długie deszcze i pod warunkiem, że rolnicy nie będą stosowali szkodliwych dla pszczół oprysków na swoich uprawach. - Zwłaszcza te opryski mogą nam podciąć skrzydła - przyznał Zysk.
Szacuje się, że w woj. warmińsko-mazurskim jest kilka tysięcy pszczelich rodzin. Nie wszyscy pszczelarze są zrzeszeni w branżowych związkach, wielu ma po kilka uli np. w przydomowych ogródkach.