Jeśli jakieś osoby zataiły fakt współpracy czy służby w organach bezpieczeństwa PRL-u, to dowodzi, że te okoliczności są dla nich mocno wstydliwe. I przyznanie się do tego jest negatywnie oceniane przez ich otoczenie. Takie osoby często boją się swojej przeszłości, a zatem ten, kto ma wiedzę o niej, może na nich wpływać, wręcz próbować szantażu. To groźne dla państwa – mówi prokurator Jacek Wygoda, były szef biura lustracyjnego IPN w rozmowie z Ewą Łosińską („Codzienna”).
Czy lustracja jest nam potrzebna? Młodzi ludzie przestają się nią interesować. I nawet jeśli dowiadują się, że jakiś polityk był agentem SB, coraz częściej wzruszają ramionami.
Czy jest potrzebna? Zdecydowanie tak. Jak mówił śp. Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich: „Mówimy o zdradzie, która zawsze kolaboracją i zdradą pozostanie. Jeżeli czcimy gen. Fieldorfa, rtm. Pileckiego, ks. Popiełuszkę, to musimy potępić Maleszków i Czajkowskich”. Jest wielu młodych ludzi, których lustracja interesuje. I nie chodzi mi o pracowników Biura Lustracyjnego, w którym osoby młode stanowią większość zatrudnionych, ale np. o piszących prace magisterskie lub doktoraty na ten temat.
Lustracja jako mechanizm, który ma zabezpieczyć państwo przed osobami piastującymi ważne stanowiska publiczne, niedającymi rękojmi należytego wykonywania tych funkcji, jest nam potrzebna. Nasze działania doprowadziły do skierowania ponad 400 wniosków do sądów o wszczęcie postępowań lustracyjnych. W sprawach tych zapadło dotychczas ponad 280 prawomocnych orzeczeń, w tym około 150 uznających, że złożono niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Jeśli ci ludzie zataili fakt współpracy czy służby w organach bezpieczeństwa PRL-u, to dowodzi, że te okoliczności są dla nich mocno wstydliwe. I przyznanie się do tego jest negatywnie oceniane przez ich otoczenie. Takie osoby często boją się swojej przeszłości, a zatem ten, kto ma wiedzę o niej, może na nich wpływać, wręcz próbować szantażu. To groźne dla państwa.
fot.: Filip Blazejowski/Gazeta Polska - prokurator Jacek Wygoda
Co jest porażką Biura Lustracyjnego?
Dla prokuratora każda przegrana przed sądem sprawa jest porażką.
Porażką jest w takim razie niedawne orzeczenie, że Irena Dziedzic, zarejestrowana przez SB jako TW „Marlena”, nie jest kłamcą lustracyjnym? Czy prokurator będzie się odwoływał od tego wyroku?
O ile wiem, nie ma jeszcze uzasadnienia tego wyroku, a dopiero po jego lekturze rozważymy kwestię wniesienia skargi kasacyjnej. Przypomnę, że wyrok w sprawie pani Dziedzic zapadł niejednogłośnie – przewodniczący składu złożył zdanie odrębne.
A jak czuje się prokurator z Biura Lustracyjnego, gdy słyszy przed Sądem Najwyższym, że pracownik wywiadu PRL-u i – jak podawano w mediach – współpracownik Agencji Wywiadu oraz dyplomata w III RP – Tomasz Turowski mógł podać nieprawdę w oświadczeniu lustracyjnym, gdyż w jego wypadku doszło do „kolizji obowiązków”. Zdaniem sądu, gdyby przyznał się do pracy na rzecz służb PRL-u, mogłoby to narazić jego i osoby z nim współpracujące.
Czy Tomasz Turowski był współpracownikiem Agencji Wywiadu – tego nie wiem. Wątpię też, aby sąd z Agencji Wywiadu uzyskał taką informację. Trudno jednak mówić o satysfakcji, to oczywiste. Ten wyrok to porażka nie tylko IPN-u, ale i prokuratora generalnego, bo to on zdecydował o skierowaniu kasacji do Sądu Najwyższego. Według sądu Turowski – podając nieprawdę w oświadczeniu lustracyjnym – działał w stanie wyższej konieczności, chcąc chronić interes państwa. Informacje o tej „wyższej konieczności” sąd uzasadnił wiadomościami wynikającymi z „doniesień mediów, literatury faktu, a nawet z literatury popularnej i filmów poświęconych działalności wywiadowczej”. Tymczasem znajomość najnowszej historii dowodzi, że ktoś, kto pracował w czasach PRL-u na rzecz wywiadu komunistycznego na „kierunku watykańskim” (jak określano to według ówczesnej resortowej nomenklatury), a kimś takim miał być Tomasz Turowski, był znany szefostwu KGB. SB nie była autonomiczna wobec służb sowieckich, a je szczególnie interesowało to, co działo się w Watykanie. SB była głównym dostarczycielem materiałów stamtąd dla KGB, o czym zresztą pisze w pracy „Wywiad a władza” Zbigniew Siemiątkowski, którego o sympatię dla lustracji trudno podejrzewać. O transparentności PRL-owskich służb wobec KGB opublikowano też wiele opracowań w czasopiśmie ABW „Przegląd Bezpieczeństwa Wewnętrznego”. Dodam, że w październiku 2010 r. sąd okręgowy uznał, iż Turowski złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Sąd Apelacyjny stwierdził jednak w 2012 r., że nie powinno dojść do procesu Turowskiego. Wtedy wystąpiłem do prokuratora generalnego o wniesienie skargi kasacyjnej.
A czy polska lustracja ma zwolenników w innych krajach?
Lustracja staje się ostatnio „towarem eksportowym” IPN-u! Odwiedzili nas niedawno przedstawiciele Tunezji i Korei Południowej, by dowiedzieć się, jak sobie z takimi procedurami radzimy. Także białoruscy opozycjoniści interesują się polską lustracją i sposobami rozliczania się z przeszłością. Z polskimi procedurami lustracyjnymi zapoznawali się również przedstawiciele władz Bułgarii.
Cały wywiad ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie”
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Ewa Łosińska