– Analiza zeznań świadków, w tym rodziny lotnika i jego znajomych, wsparta profilem psychologicznym technika, nie pozwoliła na znalezienie jakichkolwiek dowodów wskazujących, że w śmierć Remigiusza M. mogą być zamieszane tzw. osoby trzecie. Motywem działania lotnika były kłopoty osobiste - cytuje jednego ze śledczych portal.
Remigiusz Muś był jednym z najważniejszych świadków w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. Słyszał komendy wydawane z wieży w Smoleńsku, podczas przesłuchania mówił też o dwóch eksplozjach, które nastąpiły przed zgaśnięciem silników Tu-154M.
Utrzymywał, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze rządowego samolotu na zejście do wysokości 50 m. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów.
Remigiusz Muś zmarł pod koniec października ub.r. Powieszone ciało znalazła jego żona, w piwnicy ich domu w Piasecznie.