- Brzydzę się wami. Nie chcę nawet na was patrzeć. Wiem, co piszą wasze propagandówki – obrażał publiczność i media zebrane w sądzie poseł PO Stefan Niesiołowski. Wykrzykiwał to przed procesem, który wytoczył „Gazecie Polskiej” za okładkę, na której umieszczono go obok hitlerowskiego propagandysty Josepha Goebbelsa.
Niesiołowski wytoczył wydawcy tygodnika proces o ochronę dóbr osobistych. Przed Sądem Rejonowym dla m.st. Warszawy domaga się 10 tys. zł zadośćuczynienia. Podczas piątkowej rozprawy sędzi Urszuli Dąbrowskiej przeszkadzało kilkanaście osób, które zasiadły na sali w części dla publiczności. Mimo że sala mogła pomieścić znacznie więcej zainteresowanych, sędzia stwierdziła, że trudno jej prowadzić rozprawę w obecności tylu osób. Zapytała posła Niesiołowskiego, czy składa wniosek o wyłączenie jawności procesu. Po upewnieniu się, że poseł tego oczekuje,
nakazała opuszczenie sali publiczności i mediom.
W procesie jako świadek zeznawała dziennikarka Ewa Stankiewicz, którą Niesiołowski w maju ub.r. zaatakował fizycznie i próbował obrazić słowami przed Sejmem.
– Stefan Niesiołowski, który stał się symbolem brutalnej walki politycznej, pozwał „Gazetę Polską” za to, że po fizycznym ataku na dziennikarza, a potem uporczywym powtarzaniu w mediach kłamstw na temat tego ataku i konsekwentnym odzieraniu mnie z godności, tygodnik opublikował okładkę z nim w towarzystwie Goebbelsa. To właśnie ten nazistowski propagandysta odzierał ludzi z godności, operując kłamstwem – mówiła dziennikarka Ewa Stankiewicz.
– Takiego zachowania nie można skwitować specyfiką posła Niesiołowskiego. On jest agresywny i groźny, bo psuje życie publiczne – mówiła publicystka.
– Mam obawy przed pozwaniem Niesiołowskiego. Nie wierzę polskim sądom. W każdym normalnym kraju sprawę fizycznego ataku miałabym wytoczoną z urzędu, a potem wygraną. A tutaj, mimo że widać na filmie, jak zaatakował mnie fizycznie, a później, powtarzając kłamstwa, obrażał publicznie, mam obawy, by wytoczyć mu sprawę sądową. Jest prawdopodobne, że taki proces w Polsce bym przegrała – mówiła dziennikarka.
Stefan Niesiołowski zwracał uwagę swoim zachowaniem w sądzie.
Na sali rozpraw podczas zeznań świadka śmiał się do siebie, pukał się w czoło. – Odejdźcie, odczepcie się – krzyczał na dziennikarzy.
– Nie chcę z wami rozmawiać – rzucał.
– Pan bredzi, niech pan się leczy – mówił do dziennikarza pytającego go, dlaczego nie chce rozmawiać z mediami niezależnymi, a woli towarzystwo propagandysty czasów PRL w osobie np. Jerzego Urbana.
Zapytany, czy jako poseł również traktuje tak wyborców,
określił wszystkich przybyłych do sądu mianem PiS-owskiego towarzystwa.
– Pan trzyma z kłamcami. Pan popiera te kłamstwa smoleńskie – mówił do jednej z osób.
– Nie chcę nawet na was patrzeć. Brzydzę się wami. Podpalacie Polskę. Wiem, co piszą wasze propagandówki. Nie chcę was znać – rzucał w stronę publiczności zgromadzonej w sądzie.
Zobacz na vod.gazetapolska.pl:
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Maciej Marosz