- Nigdy nie było pomiędzy premierem i prezydentem, prezydentem a mną wojny. Moje relacje z prezydentem aż do tragedii pozostawały bardzo dobre, o czym sam nie chcę świadczyć (...). Jestem za dumny, żeby się na ten temat wypowiadać - przekonywał dzisiaj kandydat na ambasadora RP w Madrycie Tomasz Arabski na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych.
- To jest dla mnie bardzo ważne, żeby państwo wiedzieli. Wedle mojej wiedzy jestem przekonany, że mogłem mówić – zwracam uwagę, że to są kwestie bardzo ważne. Wedle mojej wiedzy mogłem mówić, że zgodnie z prawem nie będą otwierane. Ale oczywiście jest wiele sytuacji, w których mogą być otwierane. Bo tak oczywiście się odbywało - twierdził.
Kiedy Antoni Macierewicz zarzucił mu, że zakazywał otwierania trumien, Arabski uciął: - Nie było tam Pana!
Zadeklarował też, że "umie i będzie umiał chronić interesy polskich obywateli". - Jestem przekonany, że przez pięć lat w kancelarii premiera robiłem wszystko, żeby dbać o interesy obywateli polskich - podkreślił.
Poseł PiS Krzysztof Szczerski nazwał zgłoszenie kandydatury Arabskiego "teatrem hańby", mówił też o "czarnym dniu polskiej dyplomacji".
- Rozmawiam z polskimi dyplomatami, którzy mówią o kandydaturze Arabskiego ze smutną rezygnacją, mówią, że nie spodziewali się, iż pomiędzy nimi pojawi się taka osoba, jak Arabski - zaznaczył.
- Jako szef kancelarii premiera w 2008 roku podejmował administracyjne decyzje motywowane politycznie, aby uszczuplić prerogatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego - dodawał Witold Waszczykowski z PiS.
W trakcie odpowiedzi na pytania opozycji, kandydat na ambasadora odniósł się do zarzutów dotyczących przygotowania wizyty w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. - Nie rozdzielałem żadnych wizyt. To jest teza czysto publicystyczna – stwierdził Tomasz Arabski. Tym samym zaprzeczył dokumentom. Zarówno kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jak i sekretarz Generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Andrzej Przewoźnik zapraszali premiera na wspólne obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego, 10 kwietnia 2010 r. Mimo tych pism kancelaria Donalda Tuska, której szefem był właśnie Tomasz Arabski zdecydowała, iż uda się do Katynia 3 dni wcześniej, 7 kwietnia. Jak przyznał jesienią 2009 roku rzecznik rządu Paweł Graś, było to również tematem rozmów Donalda Tuska z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem.
Pytany przez posłów PiS, Tomasz Arabski stwierdził również, że „nie było wojny premiera z prezydentem Lechem Kaczyńskim”. Jednocześnie to on, jako szef kancelarii premiera odmawiał przekazania samolotu rządowego prezydentowi, gdy leciał na szczyt w Brukseli. Na początku 2012 r. Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów bezpodstawnie odmówił prezydentowi Lechowi Kaczyńskiego w 2008 roku samolotu, gdy ten chciał lecieć do Brukseli. Kontrola wykazała, że w październiku 2008 roku na spotkanie unijnych przywódców do Brukseli prezydent Lech Kaczyński mógł polecieć rządowym samolotem.
Wtedy Arabski tłumaczył, że maszyny są potrzebne do zabezpieczenia delegacji premiera i prezydent był zmuszony polecieć wyczarterowanym od LOT-u boeingiem 737. Jak ustaliła NIK 36. specpułk w tym dniu miał "techniczną możliwość wykonania przelotu do Brukseli". W dyspozycji były również dwa jaki40. Zdaniem NIK Tomasz Arabski "nie miał podstaw do takiej odmowy".
Na zarzuty o to, że na spotkaniu z rodzinami ofiar po katastrofie w Moskwie zakazał otwierania trumien - Arabski stwierdził że "nie było takich rozmów". Bliscy ofiar, w tym m.in. Ewa Kochanowska i Andrzej Melak wielokrotnie publicznie mówili, że o takim zakazie osobiście mówił im właśnie Arabski.
PiS zaapelowało o wycofanie kandydatury byłego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego na ambasadora RP w Madrycie. Minister Radosław Sikorski podczas dzisiejszego posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych bronił się przed zarzutami opozycji.
