Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Wybudowali uzdrowisko za 57 mln zł i stoi puste. Projekt realizował polityk związany z PO

Na pustkowiu, pod samą granicą z obwodem królewieckim, w gminie Górowo Iławeckie (warmińsko-mazurskie), zbudowano za 57 mln zł „Uzdrowisko”, które od 2024 roku powinno przyjmować kuracjuszy, ale stoi puste, bo nie ma miejsc noclegowych. Prywatni inwestorzy nie widzą interesu w budowie tam hotelu. Gmina nie ma na zwrot 34 mln zł dotacji i będzie musiała ogłosić upadłość.

O „uzdrowisku-widmie” dowiedziałem się z anonimowego maila. Anonim napisał, że gmina dostała dotację unijną tylko dlatego, że mieszkańcem gminy był eksposeł PO, a później wicemarszałek województwa, któremu podlegały dotacje unijne, Miron Sycz, „Ojciec Chrzestny Górowa”. Anonim przypuszczał, że szykował on sobie synekurę na polityczna emeryturę. Niestety, zmarł 4 kwietnia 2024 roku. 

Reklama

„Wyjątkowa oferta inwestycyjna”

W internecie jest strona „Uzdrowisko Górowo Iławeckie” ze zdjęciami ładnych obiektów, wyposażonych w sprzęt leczniczy i rehabilitacyjny, z basenem, grotą solną i tężnią solankową oraz ofertą inwestycyjną: 

„Gmina Górowo Iławeckie z przyjemnością przedstawia Państwu wyjątkową ofertę inwestycyjną w malowniczej miejscowości Nowa Wieś Iławecka. Oferta obejmuje koncesję na operowanie nowo wybudowaną, w pełni wyposażoną infrastrukturą uzdrowiskową oraz użytkowanie wieczyste sąsiadującej działki pod budowę obiektu z zespołem mieszkalnym dla kuracjuszy”.

Dalej czytamy, że cała infrastruktura została zrealizowana dzięki dofinansowaniu z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Warmińsko-Mazurskiego.

Warunki dla operatora to utrzymanie trwałości projektu przez 5 lat, zatrudnienie 14 osób i przyjęcie rocznie minimum 1665 kuracjuszy z NFZ. 

Wójt Krzysztof Baran odpisał mi, że już trzykrotnie dawał ogłoszenie, pierwszy raz w lipcu 2024 roku, ostatnio teraz i nie wpłynęła żadna oferta. Roczny koszt utrzymania obiektów to 250 tys. zł. 

Na Warmii i Mazurach kilka gmin ujrzało szansę na rozwój w powstaniu uzdrowiska. Do tej pory jedynie przygraniczna gmina Gołdap uzyskała ten status, ale zaczęła starania na początku lat 90. XX wieku. Sanatorium i szpital uzdrowiskowy powstał z ośrodka wczasowego Radiokomitetu, w którym w czasach stanu wojennego internowano blisko 400 działaczek Solidarności i opozycji. Wszystkie kryteria gmina spełniła dopiero w 2020 roku. Teraz o uzyskanie statusu stara się Lidzbark Warmiński, Frombork, Miłomłyn oraz gmina Górowo Iławeckie. Obecnie posiadają status ochrony uzdrowiskowej. 

Żeby uzyskać status uzdrowiska gmina musi spełnić 5 warunków: posiadać złoża naturalnych surowców leczniczych oraz klimat o potwierdzonych właściwościach leczniczych; spełniać wymogi środowiskowe, posiadać infrastrukturę techniczną w zakresie gospodarki wodno-ściekowej, energetycznej, transportu zbiorowego i prowadzić gospodarkę odpadami, a przede wszystkim prowadzić zakłady i urządzenia lecznictwa uzdrowiskowego. Gmina Górowo otrzymała certyfikaty potwierdzające, iż ma pokłady leczniczej borowiny i zdrowy klimat, zbudowała oczyszczalnię ścieków, wyremontowała dwie drogi do uzdrowiska, uruchomiła dwa bezpłatne autobusy, no i zbudowała obiekty uzdrowiskowe. Ale bez miejsc noclegowych i bez statusu uzdrowiska nie ma szans na kontrakt z NFZ. 

„Budują uzdrowisko-widmo”

Pierwszym dzwonkiem alarmowym, że gmina funduje sobie barejowego „Misia”, był List Otwarty z lutego 2021 roku wysłany do premiera Morawieckiego, ministra sprawiedliwości, prezesa PiS, KAS, NIK, CBA oraz mediów ogólnopolskich, podpisany „Mieszkańcy Górowa Iławeckiego”.

Znalazłem go w teczce z dokumentacją projektu w urzędzie marszałkowskim.

Autor (autorzy) alarmował, że inwestycja ta nie ma szans, budowana w miejscu trudno dostępnym, położonym 12 km od miasta liczącego 2600 mieszkańców. Zwykle tego typu inwestycje są lokowane na obrzeżach miast lub bezpośrednio w nich. W Nowej Wsi Iławeckiej, w której jest tylko leśna osada złożona z kilku domostw, będą oni skazani na kilkutygodniowe przebywanie jedynie w otoczeniu pięknych skądinąd lasów tuż przy granicy.

Pomimo usilnych starań władz naszej gminy oraz wicemarszałka Mirona Sycza, „Ojca Chrzestnego” uzdrowiska i Górowa, nie udało się pozyskać inwestora strategicznego do budowy hotelu i mieszkań dla kadry medycznej (…).  Wszystko wskazuje na to, że gdyby nie totalne i emocjonalne zaangażowanie mieszkającego w Górowie wicemarszałka Sycza, odpowiadającego w samorządzie za wydatkowanie środków unijnych, już dawno doszłoby do całkowitej porażki i głośnego upadku całego pomysłu, a co za tym idzie, gminy. 

Dokumenty w Urzędzie Marszałkowskim w Olsztynie potwierdzają, że wszystkie umowy z gminą na realizację projektu podpisywał od 2017 roku aż do śmierci w kwietniu 2024 roku wicemarszałek Miron Sycz. 

Krajowa Administracja Skarbowa wysłała „List” do marszałka Gustawa Marka Brzezina (PSL). Odpowiedział 5 maja 2021 roku dyrektor Departamentu Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Zbigniew Cieciuch (PSL), że „we wnoszonych przez anonima uwagach nie wykazano nieprawidłowości”. 

Rady Gminy przyjęła 10 lutego 2022 r. „Plan Rozwoju Uzdrowiska Gminy Górowo Iławeckie na lata 2021 – 2027”. Jako słabe strony planu wymieniono m.in. brak kadry medycznej, słabą dostępność komunikacyjną, zły stan dróg i słabą bazę turystyczną. Jako zagrożenia m.in.: rosnącą konkurencja na rynku usług uzdrowiskowych w regionie, w miejscowościach o większej atrakcyjności turystycznej (25 km od Górowa w szybkim tempie powstaje uzdrowisko Lidzbark Warmiński)  oraz ograniczenie nakładów publicznych na lecznictwo uzdrowiskowe.

Wicemarszałek Sycz: „Idźcie odważnie do przodu!”

Pierwsze wątpliwości wśród radnych o realizację tego ambitnego planu pojawiły się po wybuchu pandemii Covid. Ceny materiałów budowlanych strzeliły w górę i przedsiębiorca po postawieniu w stanie surowym jednego pawilonu, zszedł z budowy, w obawie że gmina nie będzie miała z czego zapłacić.

Gmina więc oddała pozyskaną dotację. Wówczas do akcji wkroczył  wicemarszałek Sycz. Załatwił wyższą dotację i sprowadził firmę budowlaną Rembud z Przasnysza, jak powie później na sesji, „swojego przyjaciela”, która miała kontynuować budowę. Jednak radni obawiali się, że firma nie będzie w stanie przez 7 miesięcy, do końca 2023 roku, postawić Zakład Przyrodoleczniczy z basenem i gmina będzie musiała oddać 32 mln zł dotacji wraz z odsetkami, czyli ogłosić bankructwo. 

Radnych trzeba było jeszcze przekonać do zaciągnięcia kredytu. W tym celu wójt zaprosiła na nadzwyczajną sesję 4 maja 2023 roku wicemarszałka Sycza. Wicemarszałek długo i żarliwie przekonywał radnych, by głosowali "za".

- Państwo wiecie, że w urzędzie marszałkowskim jestem odpowiedzialny za wdrażanie środków unijnych – zaczął Sycz.

- Wszystkie projekty praktycznie przechodzą przez moje ręce. Ceny poszły w górę, więc część inwestycji się wywróciło, ale część odważnych gmin, bierze kredyty. Gdy pani wójt z panią skarbnik przyjechały do mnie, że nie są w stanie tego zrobić za 14 mln zł, też się przeraziłem, ale zrobiłem wszystko, co tylko jest możliwe, żeby uzbierać. Odebrałem środki z różnych działów, różnych osi, pisaliśmy wnioski do Brukseli, błagając, żeby zgodzili się na ich przeniesienie. W ten sposób znalazłem nawet 32 mln zł dotacji i zrobiłem wszystko, żeby wkład własny gminy był o 2 mln zł mniejszy. 

- Chcę was przekonać, żebyście odważnie szli do przodu. Wy jako radni nie ponosicie żadnej odpowiedzialności, poza moralną  Ponosi wójt i odważnie podchodzi do sprawy a nie będzie to ostatnia inwestycja gminna – kusił dalej Sycz. - Ja nie chcę myśleć, co by było, gdybyście nie podjęli tej decyzji. Wówczas zaczęłyby się problemy. (...) powiedzą: „oszukaliście nas, my zrobiliśmy wam drogę, oczyszczalnię, a wy co?”  (…). Sam będę pilnował budowy, bo byłoby mi wstyd, że odebrałem środki z różnych innych inwestycji w regionie, a wy teraz nie chcecie przyjąć tych środków. Pamiętajcie, że jestem stąd, więc mi zależy, żeby ta gmina się rozwijała i ja tego dopilnuję! - zapewnił Sycz.

Nikt z radnych nie zabrał głosu. Uchwała została przyjęta 11 głosami "za", 4 – "przeciw".

„Bo zmieniła się sytuacja geopolityczna...”

Z taką wiedzą zadzwoniłem do przewodniczącego rady gminy Lecha Hermanowicza. 

- Panie redaktorze, sytuacja jest złożona, bo sytuacja geopolityczna się zmieniła i inwestorzy się boją – tłumaczy mi przewodniczący. - Uzdrowisko jest kilometr od granicy z Rosją. Liczyliśmy na kuracjuszy z obwodu królewieckiego, ale w 2016 roku zamknięto granicę i zlikwidowano Mały Ruch Graniczny. Jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji, bo w tej inwestycji jest drugie dno. Uzdrowisko zaczęli budować od komina, nie od fundamentów – tłumaczy mi przewodniczący.

- To znaczy? - pytam.

- Ustawa o samorządzie gminnym zabrania samorządom budowania obiektów z noclegami, czyli de facto hoteli, więc gdzie ci ludzie, którzy przyjadą z Polski do uzdrowiska, mają spać? Jak mamy ściągnąć lekarzy do pracy, jak nie mamy dla nich mieszkań? Koszt budowy takiego hotelu to na grudzień 2024 roku było 30 mln zł. Bez hotelu to uzdrowisko nie ma racji bytu. Do tego tam nie ma internetu. Panie redaktorze, proszę nagłośnić sprawę i nam pomóc! Mieliśmy nadzieję, że marszałek Sycz nam pomoże, ale zmarł.

Przewodniczący zaprosił mnie do Górowa na wizję lokalną. Pojechałem 3 marca. Spotkaliśmy się u wójta Krzysztofa Barana, który w poprzedniej kadencji był zastępcą wójt Bożeny Olszewskiej-Świtaj (po 16 latach wójtowania odeszła na emeryturę).

Wójt zaczął od tego, że taki kierunek rozwoju w uzdrowiska sam się narzucał, z uwagi na to, że duży obszar województwa jest objęty Naturą 2000, mamy jeziora, zdrowy klimat, zasoby naturalne. 

- Gmina jest na krawędzi załamania demograficznego – wyjaśniała dalej wójt motywy.  - Musieliśmy podjąć jakieś kroki, żeby zatrzymać ten proces. Poszliśmy w ślady Gołdapi, która też jest miejscowością przygraniczną i stworzyła uzdrowisko, które pięknie funkcjonuje od 2020 roku. Nie mogliśmy przewidzieć sytuacji geopolitycznej, napaści Rosji na Ukrainę. Wcześniej mieliśmy już przygotowaną działkę pod budowę hotelu z planem zagospodarowania i z opcją dla inwestora, że będzie mógł wystąpić w konkurencyjnym trybie o udzielenie koncesji na prowadzenie całego uzdrowiska. Było kilku chętnych, ale po wybuchu wojny, pierwsze pytanie, jakie zadawali inwestorzy, to ilu imigrantów dziennie przechodzi u nas przez "zieloną granicę"? Te 200 km granicy z obwodem królewieckim wystraszyło inwestorów.

Na pożegnanie wójt wręcza mi ładnie wydany folder „Uzdrowisko Górowo Iławeckie”.

„To nie jest ból głowy samorządu województwa”

Wójt wystąpił do marszałka z prośbą o nadanie inwestycji statusu „projektu niefunkcjonującego”, co pomogłoby w uzyskaniu 2-letniej karencji na znalezienie wyjścia. Jednym z pomysłów byłej wójt i wicemarszałka Sycza było „wciśnięcie” uzdrowiska Wojewódzkiemu Szpitalowi Rehabilitacyjnemu w Górowie, podległemu marszałkowi, ale dyrektor Danuta Kunicka, która stworzyła szpital i z powodzeniem go prowadzi, stanowczo się sprzeciwiła.

- Ani pod względem logistycznym, ani organizacyjnym, ani ekonomicznym pomysł budowy tu uzdrowiska nie miał sensu, tym bardziej bez miejsc noclegowych

- tłumaczy dyrektor Kunicka swój sprzeciw.

- „Uzdrowisko” tylko będzie generować koszty i utopi szpital, który jest na lekkim plusie. Nie ma szans na znalezienie kadry. Fizjoterapeuci są nieosiągalni. 

Dyrektor Kunicka zwróciła się o obronę do wicemarszałek Sylwii Jaskulskiej z PSL, której bezpośrednio podlega szpital (marszałkiem jest działacz PO Marcin Kuchciński).

- Wierzę, że gmina, tak jak z hurraoptymizmem podjęła decyzję o budowie uzdrowiska, tak też rozwiąże swój problem – powiedziała mi wicemarszałek Jaskulska. - W ich wniosku szpital nie był przewidziany jako partner uzdrowiska. To nie jest ból głowy samorządu województwa.

Jadę z przewodniczącym rady Hermanowiczem zwiedzić Uzdrowisko. Obiekty robią dobre wrażenie. Wnętrza są kompletnie wyposażone w sprzęt i meble. Nic, tylko zdjąć folie i otwierać podwoje. 

Była wójt: „Dziwię się, że nie otwierają?!”

Przed wyjazdem z Górowa dzwonię jeszcze do byłej wójt Bożeny Olszewskiej-Świtaj.

- Ja się dziwię, że wójt Baran nie uruchamia działalności – mówi zdziwiona była wójt. - Zakład może być otwarty w każdej chwili - dodała.

- Ale bez miejsc noclegowych i statusu gminy-uzdrowiska NFZ nie podpisze kontraktu i nie przyśle pacjentów! - z kolei ja się zdziwiłem.

- Trzeba otworzyć jako zakład lecznictwa otwartego dla mieszkańców gminy i powiatu! - odparła stanowczym głosem była wójt.  - A status uzdrowiska gmina uzyska, bo tworzy się już dokumenty dla ministerstwa - przyznała.

Zadzwoniłem do wójta Barana, by przekazać pomysł jego byłej szefowej. 

- To nie ma sensu, bo wiąże się z powołaniem zakładu budżetowego czy spółki gminnej, zatrudnieniem 14 osób, a taki twór będzie generował koszty rzędu 2,5 mln zł rocznie - tłumaczy wójt Baran. - Roczny dochód gminy to zaledwie 13 mln zł. Z tych środków musimy pokrywać koszty bieżącego funkcjonowanie urzędu i szkół, do których dokładamy 4 mln zł. Skąd wezmę środki na remont 600 km dróg gminnych? Ponadto skąd wezmę lekarza i fizjoterapeutów? Może pani Bożena jest człowiekiem większej wiary ode mnie? - mówi wójt.

Reklama