To dobry moment, aby "powiedzieć kilka słów prawdy na temat znaczenia wyborów 15 października - przyznał premier Donald Tusk, wychodząc na mównicę zaraz po prezydencie Andrzeju Dudzie. To de facto zrobienie z prezydenckiego orędzia przedmiotu debaty, czego wyraźnie zabrania konstytucja.
Prezydenckie orędzie Andrzeja Dudy podziałała na premiera Donalda Tuska jak płachta na byka. Głowa państwa wypominała uwikłanie kwestii bezpieczeństwa w polityczne spory, dopytywał o nagły brak środków w budżecie państwa czy wyraźnie przyznał, że nie życzy sobie demokracji walczącej po ponad 30 latach wolnej Polski.
Po zakończonym orędziu, na mównicę wyszedł szef rządu. Stwierdził, że to dobry moment, aby "powiedzieć kilka słów prawdy na temat znaczenia wyborów 15 października". Te słowa spotkały się z oklaskami polityków koalicji rządowej.
"Te oklaski, za które bardzo dziękuję, to są oklaski skierowane do milionów Polek i Polaków, którzy podjęli 15 października rok temu decyzję o historycznym znaczeniu" - skomentował Tusk.
"Żadne zaklęcia mówców politycznych, żadne orędzia, żadne partyjne deklaracje nie zmienią tego fundamentalnego faktu: to Polki i Polacy 15 października w wielkim narodowym zrywie, który na szczęście polega dzisiaj na demokratycznych wyborach, odsunęli złą władzę, uwolnili Polskę od kłamstwa, korupcji i od nieudolności"
- powiedział premier.
Jak zareagował największy klub parlamentarny? Posłowie Prawa i Sprawiedliwości wykrzyczeli „kłamca” w stronę premiera, po czym zerwali się na równe nogi i powoli zaczęli opuszczać salę plenarną.
Jak zwrócił uwagę poseł PiS Sylwester Tułajew, "orędzia nie czyni się przedmiotem debaty". To treść art. 140. Konstytucji RP.
Kolejny raz #Koalicja13Grudnia łamie konstytucję!
— Sylwester Tułajew (@Tulajew) October 16, 2024
Dokładnie art 140: „Orędzia nie czyni się przedmiotem debaty”.
Stop PatoWładzy! ✌️🇵🇱