10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Pod parszywą flagą. Witold Gadowski o kampanii "równego chłopa" Rafała

„Parszywa flaga” charakteryzuje się tym, że miłość wobec kandydata i nienawistne zaślepienie na argumenty strony przeciwnej skutkują niedźwiedzią przysługą wyświadczoną… właśnie ukochanemu wodzykowi, kandydatowi, ucieleśnieniu pieszczonych poglądów.

Rafał Trzaskowski
Rafał Trzaskowski
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

Często kampanie reklamowe bądź propagandowe sterowane są w ten sposób, że karykaturalnie eksponują niechciane poglądy i tym sposobem odbierają im sens, poparcie i znaczenie. Tak – przenosząc język służb specjalnych – określić możemy wyrafinowane działania propagandowe sprowadzające w gruncie rzeczy naturalne i zdroworozsądkowe poglądy do mianownika nazizmu, ksenofobii czy faszyzmu. Taką technikę możemy określić mianem „fałszywej flagi”: wcielam się w przeciwnika i tak go karykaturyzuję, aby stał się śmieszny i żałosny. Jak jednak określić kampanię prowadzoną w dobrej wierze, która ośmiesza... kandydata? Długo poszukiwałem nazwy dla takiej „techniki” i znalazłem, to działania „parszywej flagi”.

To – wypisz, wymaluj – aktualna kampania głównych kandydatów do fotela prezydenta RP, ale szczególnie Rafała Trzaskowskiego.

W dziejach III RP zdarzało się to nader często. Wspomnijmy kampanię prezydencką skompromitowanego już dziś mocniej niż wtedy Tadeusza Mazowieckiego. Uwielbienie kręgów warsiawki i ślepa nienawiść „yntelektualystów” wobec ludzi posługujących się zdrowym rozsądkiem przywiodły wówczas premiera Mazowieckiego do kompletnej klęski, w której przegrał drugą turę wyborów ze Stanisławem Tymińskim, a Lech Wałęsa zdystansował go bez trudu. Agresywne wmawianie wyborcom, że inteligentni ludzie muszą głosować tylko na Mazowieckiego – stosowane przez Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna oraz michnikowszczyznę – sprawiło, że większość pokazała ideologom „parszywej flagi” figę i z przyjemnością zagłosowała przeciwnie do tego, co wskazywali niemądrze zapiekleni „yntelektualyści”. W końcu po stronie Mazowieckiego pozostali jedynie zakompleksieni pretendenci do miana „modnych i nowoczesnych”. Kampania Mazowieckiego pokazała konstytutywne cechy „parszywej flagi”: wywyższanie się, dydaktyczny smrodek i snobizm tzw. wielkomiejskich dyżurnych autorytetów. Przykładem debilizmu wręcz okazanego przez stronników Mazowieckiego było posądzenie go o związki z terroryzmem, wygłoszone przez ówczesnego rzecznika jego sztabu wyborczego Adama Szostkiewicza. Szostkiewicz posądził Tymińskiego o terroryzm na podstawie mylnych wskazań UOP, dostarczonych przez Bartłomieja Sienkiewicza, gdy Toronto pomyliło im się z Trypolisem. 

Kolejnym przykładem „parszywej flagi” jest choćby kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego z czasów, gdy przegrał on z kretesem z Andrzejem Dudą. Tu znów swoją sentencją popisał się Adam Michnik, bredząc o „zakonnicy na pasach” i pewności wygranej swojego faworyta. Jak pamiętamy, stało się zgoła odmiennie do marzeń naczelnego „Gazety Wyborczej”.

„Parszywymi flagami” stają się także wszelkie „listy autorytetów i wybitnych intelektualistów” z poparciem kogokolwiek. Można dziś z pewnością założyć nawet, że ten, kogo hałaśliwie zacznie wspierać grono celebrytów i „ludzi kultury” spod kiecki choćby Agnieszki Holland, notuje realnie spadek swoich wyborczych notowań.

Gdy więc spojrzymy dziś na kampanię Rafała Trzaskowskiego, łatwo można zauważyć w niej niedźwiedzią aktywność ciągle tego samego towarzystwa.

Wygląda na to, że „znani i lubiani” niczego nie nauczyli się nawet na przykładzie amerykańskiej klęski komunistki Kamali Harris. Ci ludzie ciągle wierzą w swoją sprawczą moc. Oto typowy inteligencik i rezoner z warsiawki zaczyna być pozowany na „swojego chłopa”, który i na targowisku się pojawi, aby zniżyć się do dialogu z Polakiem zwyklakiem. Trzaskowskiemu ktoś wyrządza ewidentną krzywdę, pozując go nawet na sprzymierzeńca patriotycznej i katolickiej Polski. Ostatnio zaczęto nawet obsadzać prezydenta Warszawy w roli wyraziciela poglądów prowincji i swojego chłopa, który prezentuje krzepę i zdrowy rozsądek. Sam zainteresowany wypada w tej roli nieswojo i sztucznie.

Tu jednak należy się kilka cierpkich słów ludziom odpowiadającym za kampanię jego głównego przeciwnika, Karola Nawrockiego. Bieganie i pokazywanie niewątpliwej krzepy nie może być główną nutą kampanii. Samo boksowanie (niestety, wiem coś o tym) nie przekłada się także na siłę argumentów. To jednak materiał na zupełnie inną analizę. 

Nawrocki bardziej naturalnie wypada w środowisku zwykłych Polaków niż Trzaskowski, ale nie to przesądzi o sukcesie wyborczym. Tu potrzebne są zupełnie nowe tony.

 



Źródło: Gazeta Polska

#wybory 2025

Witold Gadowski