"Podatki są regularnie obniżane. Od 1 lipca zostaną obniżone podatki PIT i CIT. Ta ostatnia zmiana oznacza 33 mld zł więcej w kieszeniach" - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w Sochaczewie, gdzie rozpoczął objazd po kraju. Były premier przyznał, że w tym czasie rząd musiał mierzyć się z ogromnymi nieprzewidywanymi problemami: pandemią koronawirusa, wojną na Ukrainie, czy wynikającą z nią inflacją. Walkę z pandemią ocenił pozytywnie, zaznaczając, że potrzebna jest dyskusja na temat procedur, które rekomendowała Rada Lekarska przy rządzie.
Lider PiS podczas środowego spotkania z mieszkańcami Sochaczewa zapewnił, że region ten i cała Polska będzie się rozwijać. "Zdobyć w ciągu sześciu lat 625 mld zł dodatkowych dochodów budżetowych, stworzyć nowe mechanizmy finansowania już nie z budżetu i doprowadzić do tego, że w tym okresie wzrost wydatków na cele społeczne jak 500 plus, dobry start (...) te wszystkie przedsięwzięcia to razem 200 mld zł. W tym roku na przedsięwzięcia społeczne jest 62 mld zł" - mówił Kaczyński.
Przekonywał przy tym, że "jest postęp", mimo że rząd PiS nie podniósł przy tym podatków.
Podatki są regularnie obniżane. Teraz będą po raz kolejny obniżone od 1 lipca, o ile Senat nam nie przeszkodzi, przetrzymując pewne sprawy. Jeśli tak nie będzie, to już od 1 lipca podatek PIT będzie tylko 12 proc., a CIT spadnie do 9 procent
- mówił Kaczyński.
Prezes PiS wskazał, że ta ostatnia zmiana oznacza 33 mld zł więcej w kieszeni Polaków. "My działamy dla społeczeństwa. Działamy dla zwykłych Polaków. Polska po 1989 r. mocno podzieliła się na tych, którzy byli profitentami różnego rodzaju zmian i patologii oraz tych, którzy musieli za to płacić. My chcemy tę różnicę ostatecznie zlikwidować" - oświadczył.
Przypominając o zmianach podatków, które w minionych latach zostały zauważalnie zmniejszone, zaznaczył, że udało się to, mimo wielu obiektywnych problemów, które się tym czasie pojawiły. Kaczyński wymienił pandemię koronawirusa, rosyjską agresję na Ukrainę oraz powiązaną z nią rosnącą inflację.
Idziemy tą drogą, ale trzeba sobie jasno powiedzieć: na tej drodze pojawiły się przeszkody zupełnie niespodziewane. Najpierw COVID... I tu jest pytanie, które stawia bardzo wielu Polaków. Czy tutaj zrobiono wszystko, co można było zrobić?
- pytał Kaczyński.
Oddzielę tu dwie sfery, dwa typy spraw. Jeden to te sprawy organizacyjne, związane z przygotowaniem szpitali, z tym, żeby ludzie, którzy chcieli, mogli się zaszczepić. Nie było tak, jak w wielu krajach, także bogatszych od Polski, że po prostu zabrakło miejsc w szpitalach, że ludzie umierali na ulicy. Że trzeba było dokonywać wyboru - kogo ratować, kogo nie uratować, bo nie było odpowiedniego sprzętu potrzebnego do ratowania życia. Nic takiego w Polsce się nie wydarzyło. Wszystko to zostało odpowiednio załatwione
- odpowiedział.
Natomiast jest druga sfera, sfera decyzji lekarzy. Nie tych, lekarzy, którzy leczą w szpitalach, tylko tych, którzy byli Radą Lekarską przy rządzie i decydowali jakie procedury podejmować. Tu można dyskutować. Nie jestem lekarzem, nie znam się na tym i nie chcę się w te dyskusje wdawać. Niewątpliwie jednak pretensje, które są podnoszone, są do przedyskutowania. Nad takimi sprawami trzeba rozmawiać, nie można przed tymi dyskusjami uciekać
- dopowiedział Jarosław Kaczyński.
Zaznaczył, że w przeciwieństwie do cytatu z Rafała Trzaskowskiego, rząd PiS nie mówi, że "wybory są po to, żeby nie było takich pytań". "Nie mówimy tak i nigdy nie będziemy mówić. Chcemy normalnego dialogu ze społeczeństwem we wszystkich dziedzinach" - dodał.