"Użyłem takiego określenia wobec tego pana, jakie są bardzo często używane, tak jak wobec mnie jest używane inne określenie, nawiązujące nie do mojego koloru włosów, a bardziej do mojego nazwiska" - mówił dziś Jarosław Kaczyński. W ten sposób wicepremier skomentował swoje wystąpienie, w którym nazwał Donalda Tuska "ryżym". Jak twierdzi, takie słowa były potrzebne.
- Pamiętajcie o tym ryżym. To największe zagrożenie dla Polski - te słowa Jarosława Kaczyńskiego podczas pikniku w Stawiskach, na Podlasiu, wzbudziły największy aplauz wśród zgromadzonych. Mówiąc "ryży", Jarosław Kaczyński miał na myśli Donalda Tuska, lidera Platformy Obywatelskiej.
Po tej wypowiedzi Kaczyńskiego opozycja poniosła larum, twierdząc, że słowo "ryży" to hejt wobec szefa PO. Tymczasem, wielokrotnie ci sami politycy i ich zwolennicy uczestniczyli w marszach, których hasłem było wulgarne "osiem gwiazdek" - hasło przewodnie myśli politycznej posła KO Witolda Zembaczyńskiego. Wtedy nawet najbardziej wulgarne i obsceniczne hasła im nie przeszkadzały.
Prezesa PiS zapytano dziś o to, czy słowa o "ryżym" były potrzebne. Nie miał on żadnych wątpliwości.
Były potrzebne z tego względu, że powiedziałem, żeby uważać i użyłem takiego określenia wobec tego pana, jakie są bardzo często używane tak jak wobec mnie jest używane inne określenie nawiązujące nie do mojego koloru włosów, a bardziej do mojego nazwiska. Z tego powodu nie robię jakiegoś rabanu, a jeżeli inni uważają, że trzeba to robić, jakoś się solidaryzować, bo rozumiem, że to jest jak w solidarności, to jest oczywiście ich sprawą mogą to robić, ja się tym nie przejmuję
"Proszę pamiętać, my jesteśmy atakowani w sposób po prostu niesłychany, wulgarny, niebywale wulgarny, że dokonano splugawienia polskiego języka politycznego i nie tylko politycznego na ogromną skalę, że to będzie miało długotrwałe fatalne konsekwencje" - wskazał wicepremier.
Mamy do czynienia z takim procesem lumpenproletaryzacji partii, która jest główną partią opozycyjną. Ona nigdy może nie błyszczała kulturą, ale już w tej chwili to jest proces lumpenproletaryzacji. Bardzo to jest smutna rzecz, ale niestety trzeba na to jakoś reagować oczywiście, nie zniżając się do tego poziomu, ale jednak tak, żeby można powiedzieć, być zrozumiałym dla pewnych ludzi, którzy takiego miększego języka nie rozumieją