Leszek razem z byłymi premierami Markiem Belką i Włodzimierzem Cimoszewiczem utworzył delegację „Lewica dla Europy”, która jest częścią frakcji S&D w Parlamencie Europejskim. Tym samym Miller nie wstąpił do delegacji Nowej Lewicy, którą tworzą politycy SLD i Wiosny, a którą kieruje Robert Biedroń. Teraz w liście do władz Sojuszu Lewicy Demokratycznej tłumaczy powody swojej decyzji.
W liście, który Miller wystosował do władz Sojuszu, były premier tłumaczy decyzję. Wraca w nim do października ub.r., kiedy to Zarząd Krajowy partii podjął uchwałę zobowiązującą europosłów do utworzenia wspólnej delegacji z Wiosną Roberta Biedronia.
„Siłą rzeczy, treść tej uchwały nie dotyczyła Marka Belki, Włodzimierza Cimoszewicza i mnie, albowiem nie jesteśmy członkami Nowej Lewicy. Nie złożyliśmy deklaracji członkowskich ujawniając wolę przynależności do tej partii, co jest koniecznym warunkiem nabycia praw członkowskich. W moim przypadku, dochodzi dodatkowy aspekt, jako że statut SLD - partii, do której należę - wyklucza członkostwo w innej partii politycznej”.
- napisał Leszek Miller.
W styczniu Biedroń poinformował, że taka wspólna delegacja powstała i że wszedł do niej Miller, czemu ten zaprzeczył wówczas w mediach społecznościowych.
Jak zaznacza w liście do członków Sojuszu, nikt z byłych premierów nie optował za rozwiązaniem istniejącej delegacji i nikt nie zgłosił też akcesu do delegacji Roberta Biedronia. „Jest to o tyle istotne, że kwestia organizowania się posłów w delegacje narodowe w Grupie S&D stanowi wyłączną kompetencję posłów tej samej narodowości” i zaznacza, że żaden przepis regulaminu S&D nie przyznaje w tej mierze uprawnień organom statutowym partii.
„Jednym słowem, kwestia organizacji i funkcjonowania delegacji polskiej jest wyłączną kompetencją posłów-członków Grupy S&D wybranych z Polski. Ten punkt widzenia został podzielony przez kierownictwo Grupy S&D i w dniu 1 marca tego roku nasza delegacja została zarejestrowana”.
- dodaje Miller.
Były premier podkreśla też, że „pośpiech w tworzeniu reprezentacji Nowej Lewicy w postaci jej delegacji w Grupie S&D i wskazanie Roberta Biedronia na przewodniczącego jest o tyle niezasadny, że do dziś nie doszło do utworzenia takiej partii w wyniku zjednoczenia SLD i Wiosny”.
„Nie ma wspólnych władz, ani list członkowskich. Jest mi nad wyraz przykro, że delegacja SLD w Parlamencie Europejskim, która na początku kadencji liczyła pięć osób zmalała do trzech, a kierownictwo Sojuszu uznaje, że Sojusz Lewicy Demokratycznej przestał istnieć. Nie akceptuję sytuacji, kiedy wygaszanie istnienia SLD odbywa się bez uchwały kongresu, chyłkiem, wstydliwie, w chaosie prawnym, lekceważeniu godności i dorobku tysięcy jego członków”.
- dodaje i przytacza dokonania SLD, które dwukrotnie współtworzyło rząd czy odegrało rolę w wejściu Polski do UE.
W dalszej części listu Miller kontynuuje wątek połączenia SLD i Wiosny, które - w jego opinii - powinno nastąpić na podstawie porozumienia zawartego pomiędzy zainteresowanymi, a treść porozumienia zatwierdza kongres większością 2/3 głosów przy frekwencji co najmniej połowy uprawnionych do głosowania.
„Nie pojmuję, dlaczego forsowane połączenie Wiosny i SLD dokonuje się przy pogwałceniu przepisów statutu zamiast przy jego stosowaniu. Przybiera to chaotyczny i zarazem komiczny charakter jak wtedy, kiedy spotkanie w dniu 2 października 2020 rozpoczęło się, jako posiedzenie Zarządu Krajowego SLD, a skończyło się jako zebranie Zarządu Krajowego Nowej Lewicy - choć stan prawny na początku posiedzenia był dokładnie taki sam, jak na jego końcu”.
- podkreśla Miller.
Polityk zarzuca też obecnemu przewodniczącemu Włodzimierzowi Czarzastemu, że jego kadencja zakończyła się 23 stycznia ub.r.