Demokracja w PO to tylko slogan na transparentach. Kolejny raz można było się o tym przekonać

W 2019 roku Platforma Obywatelska poszukiwała kandydata na prezydenta, który mógłby stawić czoła Andrzejowi Dudzie. Zdecydowano się na najbardziej demokratyczną formę, a więc prawybory. O możliwość startu w wyborach prezydenckich walczyli Małgorzata Kidawa-Błońska i Jacek Jaśkowiak. Ostatecznie spośród 470 ważnych głosów aż 345 zdobyła Kidawa-Błońska, pokonując prezydenta Poznania (125 głosów).

Rozpoczęła się kampania wyborcza. Kidawa-Błońska ruszyła z hasłem "Prawdziwa prezydent", ale dość szybko jej notowania zaczęły spadać. Osiągała fatalne wyniki sondażowe, co spowodowało, że demokrację można było wyrzucić do kosza. Aby ratować honor, Platforma zdecydowała się... zmienić kandydata. Ale nie na Jacka Jaśkowiaka, który stanął w prawyborach, a na Rafała Trzaskowskiego. Ten, jak wszyscy wiemy, wybory przegrał. 

Historia powtarza się dziś, kiedy do władzy w PO wraca Donald Tusk. Aby tak się stało, Borys Budka złożył rezygnację z funkcji szefa PO, a była premier Ewa Kopacz i europoseł Bartosz Arłukowicz z funkcji wiceprzewodniczących PO. Władza w partii oddana bez wyborów, po kombinowaniu z rezygnacjami. Najbardziej poszkodowany może być... Rafał Trzaskowski, który od wielu miesięcy starał się być twarzą partii, a tymi decyzjami został odsunięty na boczny tor. 

Gdzie demokracja w PO?

To pytanie zadają sobie internauci, którzy śledzą dzisiejsze wydarzenia w partii. - To już nie organizujecie wyborów? Tylko tak z rączki do rączki? - pyta jeden z nich. - Nowa demokracja w PO: osobiste zaproszenie zastąpiło wybory - dodaje inny komentator.

 

Źródło: niezalezna.pl

#Platforma Obywatelska #Donald Tusk