Myślę, że każdego Polaka, który jest w pracy od 8 do 16 bardziej interesuje to, ile zapłaci za prąd i że będzie miał dużo większe z tego tytułu wydatki niż to, co dzisiaj robią politycy rządzącej koalicji, prezentując igrzyska polityczne i zajmując opinię publiczną, odwracając uwagę od spraw najważniejszych - stwierdził poseł PiS Waldemar Buda. Polityk na konferencji prasowej obnażył plany rządu w sprawie podwyżek cen prądu. Jego zdaniem, była to najbardziej ukrywana ustawa w trakcie kończącej się kampanii wyborczej.
"Polacy zaraz po wyborach dowiedzieli się, jaki czeka ich los, jeśli chodzi o koszty życia, od 1 lipca. Ta decyzja zapadła dużo wcześniej, ale Polacy mieli się o niej dowiedzieć właśnie w poniedziałek. Ustawa była skrzętnie ukrywana w ministerstwie klimatu i środowiska. Pani Hennig-Kloska nic na ten temat nie wspominała, tylko prezentowała pewne informacje, że będzie jakiś program osłonowy, ale dzisiaj mamy zręby tej ustawy, mamy projekt, który został przygotowany w ministerstwie klimatu i środowiska i wiemy, czego możemy się spodziewać"
Polityk powiedział, że uwolnienie cen prądu spowoduje 60-procentowe podwyżki. - Już pierwsi mieszkańcy, również w Warszawie, otrzymują nowe prognozy cen za prąd i za energię cieplną mniej więcej 60 procent, są i takie po 90%, ale średnia to jest około 60-65 proc. - przekazał.
Zaznaczył, że od 1 lipca, w związku ze wzrostem cen prądu, wiele instytucji samorządowych będzie musiało zostać zamknięte. Wskazał tu ośrodki sportu, galerie handlowe, miejsca kultury i rekreacji oraz żłobki i przedszkola. - Te wszystkie podmioty będą miały dwie zasadnicze podwyżki: energia cieplna systemowa i energia elektryczna. To wszystko spowoduje, że wiele tych podmiotów stanie pod znakiem zapytania czy dalej kontynuować swoją działalność i aktywność - powiedział.
"Słyszeliśmy od pana Rafała Trzaskowskiego oraz Platformy, że szykują nowy sposób finansowania samorządów. No możemy ten sposób nazwać nowym. To znaczy, gigantyczne podwyżki w kosztach utrzymania jednostek samorządu terytorialnego"
- W poniedziałek ta ustawa miała być wysłana na Komitet Stały Rady Ministrów, miała być procedowana. Tylko oczywiście byłoby już za późno, byłoby już po wyborach. Jeżeli dzisiaj ktoś widzi ten sekwencję, to może spokojnie powiedzieć, że od jesieni kilkaset złotych w portfelach każdego z gospodarstw domowych ubędzie właśnie z powodu decyzji rządu. Po pierwsze: VAT na żywność, po drugie: brak wakacji kredytowej, po trzecie: gigantyczne podwyżki za energię cieplną i energię elektryczną. To łącznie kilkaset złotych w skali przeciętnego gospodarstwa domowego - powiedział.
Wyjaśnił też, że wsparcie, które oferuje rząd w związku z podwyżkami, trafi do bardzo wąskiej grupy. - W poniedziałek byłoby pewnie takie ironiczne pośmiewisko, że Polacy dali się nabrać. Miejmy dzisiaj odwagę spojrzeć na te zasady, które wchodzą pierwszego lipca i wyciągnąć z tego wnioski, każdy z osobna, bo mam wrażenie, że ta informacja, to była najbardziej strzeżona informacja w tej kampanii wyborczej - stwierdził.