Już wkrótce za sprawą resortu edukacji do szkół ma wejść przedmiot "edukacja zdrowotna". Kościół alarmuje, że pod tą nazwą ukryta będzie seks-edukacja. - Żaden rodzic raczej nie będzie się sprzeciwiał, że w szkole dziecko będzie uczone zasad higieny czy zdrowego odżywiania. Natomiast mówienie o tak delikatnej sferze jak seksualność to jest rzecz bardzo poważna - mówi kard. Grzegorz Ryś.
Ministerstwo edukacji zarządzane przez Barbarę Nowacką wprowadza do szkół przedmiot "edukacja zdrowotna", zawierający m.in. treści m.in. o seksualności. Zdaniem Episkopatu, jest on „sprzeczny z ustawą zasadniczą". W wydanym stanowisku biskupi zaznaczyła, że wychowanie seksualne - zgodnie z konstytucją - pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa. Zaznaczyli, że "wychowanie powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania". Nalegali, aby zmiany wprowadzane były w "duchu dialogu, wzajemnego szacunku i z poszanowaniem prawa".
Rząd twierdzi, że ten przedmiot jest oczekiwany przez rodziców i potrzebny. Środowiska kościelne uważają inaczej, wskazując na zagrożenia związane z seks-edukacją. O tę kwestię zapytany został metropolita łódzki, kard. Grzegorz Ryś.
- W temacie seksu to chyba czegokolwiek jako Kościół nie powiemy, to i tak zostanie źle odebrane. Bo Kościół zawsze będzie się sprzeciwiał banalizacji seksu, czyli oderwaniu go od kontekstu miłości i relacji - powiedział kard. Grzegorz Ryś. - Właśnie dlatego Kościół wiąże seks z małżeństwem i traktuje go jako wielką wartość, ponieważ poprzez seks człowiek wyraża miłość - dodał hierarcha.
To nie jest dzisiaj najpopularniejsza narracja. Dziś powszechną narracją jest to, że seks jest potrzebą, którą człowiek musi realizować. I chodzi o to, żeby tę swoją potrzebę realizował w sposób bezpieczny. My będziemy zawsze mówić, że to nie jest cała prawda na temat seksu, to najwyżej część prawdy. Pytanie, w czym ta część pomaga, a w czym szkodzi, pozostaje otwarte.
Metropolita łódzki przypomniał, że szkoła w wychowaniu pełni funkcję pomocniczą – ma pomagać rodzicom w wychowaniu.
To oni mają pierwszeństwo w tej kwestii, nie odwrotnie. Żaden rodzic raczej nie będzie się sprzeciwiał, że w szkole dziecko będzie uczone zasad higieny czy zdrowego odżywiania. Natomiast mówienie o tak delikatnej sferze jak seksualność to jest rzecz bardzo poważna. Nie wiem, czy szkoła może to robić bez porozumienia z rodzicami.