Politycy koalicji 13 grudnia z uporem maniaka nie uznają Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, twierdząc, że... nie ma tam sędziów. Nie przeszkadzało im jednak, gdy to ta właśnie izba zatwierdziła wyniki wyborów, w wyniku których zostali posłami czy senatorami.
– Jest awantura tak naprawdę o to, jak traktować Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, to my mamy na to już naprawdę poważne przesłanki, żeby ją traktować jako tę część Sądu Najwyższego, która po prostu nie istnieje i jej nie ma – powtarzała dziś na antenie TVN 24 Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy. Czyli w zasadzie powtarza narrację ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
"Wszelkie wywody polityka pełniącego urząd Ministra Sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego, jakoby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie istniała lub nie była sądem, należy uznać za przykłady hybrydowych praktyk dezinformacyjnych osłabiających Rzeczpospolitą Polską" - to z kolei fragment oświadczenia pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej.