A przecież jeszcze niedawno jej przedstawiciele uważali się za ulubione zwierzątka domowe globalnego kapitału. Miało być tak: oni porzucają hasła o redystrybucji oraz równości i zajmują się genderową scholastyką (ile zmieścisz płci na główce od szpilki), a kapitał w zamian za to daje im grantową miseczkę mleczka i ciepłe miejsce przy kominku. Teraz wychodzi na to, że woke-lewica była raczej zwierzątkiem hodowlanym. Trzymano ją tylko po to, by w sprzyjającym momencie ubić ku uciesze ludu. Ludzie broniący interesów kapitału są zwyczajnie lepiej opłacani i myślą o kilka ruchów do przodu w porównaniu z typowym lewicowym aktywiszczem. Już od jakiegoś czasu zakładali, że niezadowolenie społeczne uderzy w podstawy liberalnego ładu. Poniekąd, by go ratować, postanowili zaspokoić to niezadowolenie, upokarzając niepopularną obyczajową lewicę. Dzięki temu ludzie będą w USA mieli poczucie, że coś się zmieniło, zaś w strukturze społeczno-ekonomicznej zasadniczo zmieni się niewiele.