Lévy krytykowała jednak „niemal religijną” naturę dyskursu ekologów. Jej adwersarka była chyba w szoku, że ktoś może myśleć inaczej, wezwała więc do cenzurowania „negacjonistów” zmian klimatycznych. Skierowała w tej sprawie petycję do Najwyższej Rady Audiowizualnej (CSA), by ta napomniała media, że nie mogą być platformą, na której „zaprzecza się globalnemu ociepleniu” (to jej zdaniem jest „udowodnionym faktem”), bo „stwarza to klimat podejrzeń wobec nauki”. Tymczasem nawet we Francji, która pod światłymi rządami Macrona stała się ostoją klimatologicznej dogmatyki, jest wiele pozycji naukowych rozprawiających się z jej mitami. Na marginesie – mamy kolejny dowód na to, że zielone „arbuzy” wewnątrz nadal pozostają zwolennikami totalitaryzmu.