Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

Żadnych ustępstw

Ostatnio ujawnione informacje potwierdzają, że na jesieni zeszłego roku byliśmy o krok od użycia przez Rosję broni atomowej. Kreml miał zostać powstrzymany przez akcję Chin i Indii.

Jedno państwo wspiera Moskwę, a drugie ustawia się w pozycji neutralnej. Zagrożenie zrażeniem ich do siebie plus ostrzeżenia USA o możliwej odpowiedzi militarnej dały Putinowi i jego ekipie do myślenia. Czyli eskalacji można uniknąć, jeżeli zajmuje się twarde stanowisko i potrafi skutecznie nakłonić do tego innych. Wszelkie zawahania w przypadku Rosji dają jej nadzieję na bezkarną agresję. W Niemczech i Francji tych, którzy chcą twardego stanowiska wobec Rosji, nazywa się podżegaczami wojennymi.

A dlaczego ta wojna wybuchła? Dlatego, że ktoś do niej podżegał? Nie. Dlatego że Putin, patrząc na zachowanie Paryża i Berlina, wierzył, że świat zachodni bronić się nie będzie. Przede wszystkim wierzył, że nie pomoże on Ukrainie. Putin widział słabość Ukrainy, słabość Europy, a nawet słabość USA. We wszystkich sprawach się pomylił, choć w sprawie Europy trochę racji miał. Niemcy początkowo odmówiły pomocy napadniętym, licząc na szybki upadek Kijowa. Podobnie zachowywała się Francja. Ale już Polska, Wielka Brytania i większość krajów naszego regionu udzieliły Ukrainie znaczącej pomocy. W pomoc zaangażowały się także Stany Zjednoczone i Kanada. Postawa tych państw, połączona z niezwykłą bitnością Ukraińców, spowodowała serię klęsk armii rosyjskiej i przynajmniej częściowo zmieniła zachowanie Berlina i Paryża. 

Jednak wcześniejsze widoczne wahanie części krajów UE dało Putinowi złudną nadzieję na bezkarną agresję. Gdyby to zachowanie od początku było inne, po prostu do wojny by nie doszło. Pół roku przed napaścią na Ukrainę zostałem zapytany przez ambasador dużego natowskiego państwa o możliwość rosyjskiej inwazji. Przekonywałem, że operacja „Śluza”, czyli atak na naszą granicę, to preludium do wybuchu wojny. Moja rada była prosta: wysłać 100 tysięcy żołnierzy na Ukrainę z państw NATO i Putin nie zdecyduje się na atak. Wtedy to wszystko wyglądało fantastycznie. Dzisiaj widać, że miałem rację aż za bardzo. Świat nie dowierzał, że dojdzie do takiej tragedii, i sądził, że Putina uda się uspokoić, tak jak kiedyś chciano uspokoić Hitlera. Z Hitlerem nie wyszło i z Putinem też nie. Ten brak wyobraźni owocuje setkami tysięcy ofiar, nieprawdopodobnymi cierpieniami milionów Ukraińców. 

Ale giną też obywatele państw zachodnich, w taki czy inny sposób zamieszani w tę wojnę. Co gorsza, widmo ataku atomowego jest tylko odsunięte. Ta wojna może jeszcze przybrać bardzo różne oblicza. Jedno jest pewne: żadnych ustępstw wobec bandyty; zbroić się po zęby z atomowym parasolem włącznie i ścigać zdrajców. Tylko wtedy nie dotknie nas wojna, a Rosja się cofnie z Ukrainy, której w naszym interesie trzeba maksymalnie pomóc. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz