Wystarczyło, by Sławomir Mentzen wyrzucił do śmietnika Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna, a natychmiast notowania jego i całej partii poszły w górę. Prawica w tym przypadku się dzieli. Młodsi, którzy dali się przekonać, że PiS to obciach, mówią, że trzeba wstrząsu i świeżej krwi. Starsi i doświadczeni wskazują na fasadowość tworu, jakim jest Konfederacja. I szczerze powiedziawszy, skłaniałbym się w kierunku tych drugich.
Politycy Konfederacji nie mają żadnego doświadczenia w kierowaniu państwem. Jest ono dość skomplikowanym organizmem, który w wielu dziedzinach wymaga konkretnej wiedzy. Same – nawet najlepsze – chęci po prostu nie wystarczą. O tym, jak kończy się obsadzanie urzędu ludźmi bez wiedzy, przekonywaliśmy się wiele razy. Są oni zawsze otorbiani przez tzw. fachowców. Wiąże im się ręce. Powoli. Na koniec topi w mediach. Wynik około 20 proc. poparcia dla Konfederacji w wyborach – nawet gdyby prawica wygrała i rządziła w koalicji z PiS – oznaczałby, że niewiele się w Polsce zmieni. A ci najbardziej wygadani i mający proste recepty skończą jak Michał Kołodziejczak, który zniknął i udaje, że go nie ma.