Te od pół roku za pieniądze transportują ludzi z Bliskiego Wschodu na granicę Unii Europejskiej. Zdaniem Cimoszewicza, to fatalnie, że budujemy 5-metrowy płot, by zatrzymać ten proceder. „Polska buduje żelazną kurtynę” – mówi polityk. Mimo że od upadku komunizmu minęły już ponad 3 dekady, to „Carex” nadal boi się odcięcia od Wschodu. Okazuje się, że można zabrać człowieka z PZPR-u, ale nie da się zabrać PZPR-u z człowieka. Ta mentalność pokazuje, że po 1989 roku Polska nie tyle stała się członkiem Zachodu, ile raczej wciąż tkwi w dwóch systemach równocześnie. A z żelazną kurtyną jest problem tylko wtedy, gdy znajdziesz się po niewłaściwej stronie. To nie fanaberia rządu, który z nudów chce wydać 1,5 mld zł na płot, ale wynik wrogich nam działań białoruskiego dyktatora. Trudno uwierzyć, że były szef polskiej dyplomacji nie rozumie tak prostej zależności. Tylko w jednym zgadzam się z europosłem Cimoszewiczem. Każdy mur prędzej czy później runie. Ten również. Może być tak, że powtórzy się historia z Berlina, gdzie demokracja zwyciężyła. To by zakładało wolną Białoruś, która nam się marzy. Ale to niejedyna droga. W Polsce przecież mogą dojść do władzy ci, do których przynależał Cimoszewicz przed 1989 rokiem, i w duchu przyjaźni rozebrać płot z towarzyszami z Mińska. W tym drugim wypadku jest raczej pewne, że mur przeniesie się na naszą zachodnią granicę. Wtedy znów znajdziemy się po niewłaściwej stronie. Cimoszewiczowi to wszystko jedno. Mnie nie za bardzo.
Wołodia przeraził się kurtyny
Portal oko.press umieścił kuriozalny materiał filmowy z udziałem byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza. Europoseł Koalicji Obywatelskiej utyskuje w nim na to, że na granicy polsko-białoruskiej budowana jest zapora, która ma utrudnić życie białoruskim służbom.