Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Wojny rurociągowe

Tematem tym przez 20 lat usiłowałem zainteresować TVP, ale niezależnie od opcji kierujących nią decydentów nigdy nic z tego nie wyszło. Może dziwić, że przebiegi rurociągów pasjonują osobnika o wybitnie humanistycznych skłonnościach jak ja, ale przed laty zostałem przekonany, że ignorancja w tej kwestii kogoś pretendującego do rozumienia polityki współczesnej jest niedopuszczalna.

Dokonał tego zmarły kilka lat temu legendarny Witold Michałowski, inżynier-nafciarz, podróżnik i autor wielu bestsellerów z kultowym „Testamentem barona Ungerna” na czele. Michałowski zaszczycał mnie swą przyjaźnią i nawrócił na wiarę w moc rur do tego stopnia, że publikując niegdyś na tematy historyczne i politologiczne w jego znamienitym czasopiśmie „Rurociągi”, założonym, redagowanym i wydawanym przez Witolda, przy okazji tak przesiąkłem petrolowymi oparami, że dziś mogę się kompetentnie wypowiadać na temat polityki gazowo-naftowej na łamach „normalnych” gazet. Więc teraz postaram się przekonać i Czytelników, że na pozór mało istotne i zignorowane w polskich mediach otwarcie pewnego rurociągu w Bułgarii może odegrać ogromną rolę w wojnie z Imperium Zła…

30 września do Sofii przybył prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, by wspólnie z prezydentem Rumenem Radewem i w obecności szefowej Komisji Europejskiej, która również się pofatygowała, otworzyć z pompą... ledwie 182-kilometrowy gazociąg z greckiego Komotini do bułgarskiej Starej Zagory! Tylko że puszczenie w ruch tego w istocie konektora oznacza podłączenie całej Europy Południowo-Środkowej do bezdennych zapasów azerbejdżańskiego gazu z pól Shah Deniz na Morzu Kaspijskim. Dlatego otwarcie tego fragmentu Trans-Adriatic Pipeline, wiodącego przez Turcję do Grecji, Albanii i Włoch, dzięki istniejącym już połączeniom Bułgarii konektorami z Rumunią i Słowacją, a pośrednio z Węgrami i Macedonią, oznacza możliwość zasilania azerskim gazem także tych krajów, które już wyraziły wielkie zainteresowanie, a nawet Mołdawii i Ukrainy.

Obecnie przez bułgarski rurociąg płynąć ma 3 mld metrów sześciennych rocznie, ale na sugestię pani komisarz prezydent Alijew z uśmiechem zapewnił, że podwojenie tej ilości nie stanowi dla Azerbejdżanu żadnego problemu. Za to jest to już teraz poważny problem dla Kremla, gdyż jak skonstatowała zadowolona Ursula von der Leyen: 

„Ludzie w Bułgarii i całej Europie odczuwają konsekwencje wojny Rosji z Ukrainą, ale dzięki takim projektom jak ten, Europa będzie miała wystarczającą ilość gazu tej zimy”. 

A zima na złość Moskwie ma być ponoć ciepła. Od północy odcina teraz Europę od Rosji nasz Baltic Pipe, z południa Trans-Adriatic Pipeline, wspólnie wytrącając Kremlowi z rąk resztki broni gazowej. Nord Stream i Jamał nie działają, resztę łbów rosyjskiej hydry odrąbują na polu boju dzielni Ukraińcy. Kęsim, kęsim!

Reklama