Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jacek Liziniewicz,
30.03.2022 08:44

Wojna otwiera oczy

Zobaczycie jeszcze, jak ruskie przyjdą, to każda skiba ziemi będzie cenna i będzie się opłacać – mówił znajomy rolnik, gdy słyszał, że jego kilkuhektarowe gospodarstwo jest nieopłacalne. Jak pomyślę, to jego rola była bezpieczna od światowych zawieruch. Dwa konie, krowa, kilka prosiaków, kur i kaczek. Wszystko w obiegu zamkniętym, niezależnym od cen ropy, prądu i gazu.

To bezpieczeństwo kosztowało, bo taka forma gospodarowania nie tworzy milionerów. Tworzy za to ludzi szczęśliwych. Na naszych oczach ten świat się rozpadł. Rodzinne gospodarstwa przejęło wysokotowarowe rolnictwo – uzależnione od nawozów (czyli cen gazu), paliwa (czyli cen ropy) i maszyn (czyli cen prądu). Ogromne gospodarstwa produkujące głównie na eksport dziś są w kłopotach, bo wojna zaburzy rynki zbytu. Już jest problem z nawozami.

Jako państwo za chwilę znajdziemy się w trudnej sytuacji, bo przywykliśmy, że wszystko jest, i stan taki wydawał się niezmienny. Rolnicy śmiali się na uwagi o zagrożeniach związanych z ogromnymi fermami. Teraz jednak sabotaż gospodarczy to może być nasz chleb powszedni. Nie sądzę, by skończyło się konstruktywnymi wnioskami. Za dużo tam biznesów do zrobienia, by ktoś myślał o bezpieczeństwie.