Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Wojna na dwa fronty

W 1939 r. przywódcy II RP zdawali sobie sprawę z narastającego zagrożenia wojną. Zawarli sojusze z najmocniejszymi państwami europejskimi. Mieli też przygotowywane niezłe plany obrony zarówno przed napaścią niemiecką, jak i sowiecką. Nie mogli mieć jednak planu skutecznej obrony w przypadku jednoczesnego dogadania się Niemiec i Sowietów oraz zdrady ze strony aliantów. Historia nie powtarza się nigdy dosłownie, lecz powinniśmy wyciągać wnioski z tragicznej przeszłości, zwłaszcza że jednym z obecnych naszych sojuszników są te same Niemcy, które nam dziś w twarz mówią, że nie chcą się rozliczać za dokonane na Polsce zbrodnie.

Znajdujemy się zatem w bardzo dziwacznej sytuacji – wszystko wskazuje na to, że dzięki pomocy naszej i potężniejszych militarnie sojuszników – USA i W. Brytanii – Ukrainie nie tylko uda się obronić, ale i pokonać Rosję, co prawdopodobnie doprowadzi do jej rozpadu, a więc na dłuższą metę do eliminacji czy poważnego zmniejszenia zagrożenia z jej strony, a jednocześnie nasila się coraz brutalniejszy i coraz bardziej otwarty atak na Polskę ze strony głównego przez dekady wspólnika Rosji – Niemiec.

Wojna za niemieckie pieniądze

Obłędny szowinizm rosyjski nareszcie został przez świat zauważony i potępiony, ale nie w Niemczech, gdzie wściekłość z powodu krachu planów wspólnego z Rosją zarządzania poddaną im obu Mitteleuropą wylewa się brudną pianą na Polskę, która tworząc zręby Międzymorza i wciągając do niego Ukrainę, rujnuje marzenia o IV Rzeszy budowanej pod szyldem zarządzanej z Berlina UE.
To nie są teorie spiskowe, bo podobną do mojej ocenę prezentują ludzie wybitni, których nie sposób uznać za oszołomów. Filozof Dariusz Karłowicz, człowiek wielkiej łagodności, nie mógł powstrzymać oburzenia hipokryzją i perfidią Niemiec oraz wspierających je partii antypolskich: „Zanim okaże się, że przypominanie o niemiecko-rosyjskiej współpracy jest czymś niestosownym, mam prośbę do tych, którzy zamierzają stanąć na straży tego zakazu. Zaczekajcie przynajmniej do końca tej wojny – kolejnej krwawej wojny, którą Rosja prowadzi za pieniądze zarobione w ogromnym stopniu dzięki niemieckiej pysze, chciwości, hipokryzji i dogmatyzmowi. Niemców zaś proszę, żeby byli łaskawi zamilknąć i – co najmniej przez jakiś czas – powstrzymać się od prawienia morałów. Straciliście twarz, więc ani słowa o europejskich wartościach czy solidarności. Czy naprawdę tak trudno było zrozumieć, kim jest Putin? Czy coś się zmieniło? Nic podobnego. Od Czeczenii do dzisiaj Putin zawsze robił to samo. I nigdy się z tym nie krył. Kiedy podbijał Czeczenię, Gruzję, Donbas, anektował Krym, wspierał dyktatorów, przeprowadzał za czystki, zabijał politycznych przeciwników, robiliście z nim doskonałe interesy, wasi polityczni celebryci prostytuowali się w jego radach, a wasze media zapewniały, że to doskonale. Warto wreszcie uświadomić sobie, że wieloletnia doskonała współpraca z krwawym dyktatorem, który napadł na nieodległą Ukrainę, a światu grozi nuklearnym atakiem, odbiera prawo do bajania o demokracji, prawach człowieka, wolności czy roztropności. Macie swój udział w tym, że Europa znów znalazła się na krawędzi katastrofy. Warto to przemyśleć, więc czytajcie Jaspersa, nauczcie się słuchać, wystawcie nos poza horyzont narodowego egoizmu i na litość Boską skończcie z moralizowaniem”.

Czym kończy się dorabianie Polsce gęby

Jak widać z ostatnich pełnych nieskrywanej już buty wystąpień niemieckiego ambasadora, w Berlinie przyjęto odwrotną pozycję – za własne winy oskarżać Polskę, co nie jest nowe. Mówił o tym inny oszołom, prof. Andrzej Nowak: „W swojej książce »Między nieładem a niewolą« często wracam do wieku XVIII i biorę w obronę dawną Rzeczpospolitą, ponieważ już wtedy, mówiąc językiem Gombrowicza, »dorabiano nam gębę«. To nie jest jakiś nowy wynalazek naszych czasów; już wówczas powstawały prace na zachodzie Europy, które starały się (za carskie rubelki i pruskie talary) oczernić Rzeczpospolitą i poniżyć jej mieszkańców”.

Jaki był cel tych słownych – na początek – napaści? Przygotowanie gruntu do likwidacji tak niegodnego państwa, dla dobra Europy, rzecz jasna! Prof. Nowak konkluduje: „Rzeczpospolita nie upadła! Przestała istnieć nie dlatego, że na to zasłużyła, lecz dlatego, że została militarnie zgwałcona przez sąsiednie imperia: dlatego, że się podnosiła z upadku! To bowiem było niebezpieczne dla sąsiadów, którzy chcieli Polski całkowicie im podporządkowanej, niezdolnej do samodzielnego rozwoju. Polski skolonizowanej. Skoro okazało się, że Rzeczpospolita jest w stanie wrócić na ścieżkę samodzielnego rozwoju, dokonać ustrojowej autokorekty i jednocześnie odpowiedzieć na zakusy imperialne ówczesnej kultury politycznej naszych sąsiadów, to uznano, że taka Polska jest zbyt groźna i trzeba ją zlikwidować, najpierw jako samodzielny byt państwowy, a potem jako samodzielny byt narodowy”.

Dokładnie z takim samym poniewieraniem Polską i dorabianiem nam gęby państwa nierządnego, ksenofobicznego, zacofanego obyczajowo mamy do czynienia teraz, a dokonują tego na zlecenie Niemiec wszelkie agendy UE, mając za cel ostateczny likwidację państwowości polskiej pod hasłem rzekomej europejskiej federacji, a w istocie nowej wersji Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, tyle że już bez płaszczyka chrześcijaństwa. Czy na prawdziwą wojnę nie na wschodzie Europy jesteśmy przygotowani? Zdajemy sobie sprawę z ogromu zagrożenia? Mamy plan obrony?

Po pierwsze – suwerenność Polski

Wszystko wszak wskazuje na to, że w zbliżających się wyborach totalitarna opozycja może liczyć na totalne wsparcie ze strony Niemiec właśnie, ustami i działaniami instytucji unijnych usiłujących wszelkimi sposobami zdezorganizować czy wręcz sparaliżować samą możliwość funkcjonowania polskiego państwa i jego rządu. To nie jest kwestia ekscesów typu wmuszania nam robali i zabierania samochodów, to tylko deserek, chodzi o stopniowe pozbawianie Polski atrybutów suwerenności, bo co to za suwerenne państwo, które nie może organizować swego systemu prawnego, jak chce, które nie może zarządzać własnymi lasami, a za chwilę okaże się, że nie wolno mu budować elektrowni atomowych czy Centralnego Portu Komunikacyjnego, bo… Bo na to nie chcą pozwolić Niemcy.

Jak długo będzie trwał rozziew między składanymi przez rząd Zjednoczonej Prawicy deklaracjami pełnej suwerenności a brakiem stosownej mocnej reakcji na rosnące w przyspieszonym tempie agresywne zawłaszczenia ze strony UE? Otwarte zakwestionowanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o wyższości Konstytucji RP nad unijnymi wariackimi ustaleniami „prawnymi” stawia kwestię suwerenności Polski na ostrzu noża – tu już istnieje tylko albo-albo. Na to nie pomogą zakupy czołgów i rakiet dobrych na wschodnią barbarię. Trzeba tu użyć środków innych, choćby wsparcia dwóch wspomnianych potężnych sojuszników, USA i W. Brytanii, do wywierania presji na powstrzymanie zakusów Berlina, ale przede wszystkim po prostu pełnej mobilizacji społeczeństwa, coraz bardziej wszak świadomego oczywistej wrogości struktur unijnych wobec Polski.

A wszelkie unijne nakazy i zakazy należy zgodnie z orzeczeniem naszego Trybunału Konstytucyjnego ignorować, nawet jak będą na nas nakładać kolejne kary. Jeśli prawdą jest, że mimo to opłaca się nam nadal być w UE – w co wątpię od zawsze – to bardziej też się opłaca ponosić kary i robić swoje dla Polski wbrew ich wszelkim „prawom”, bo jak nauczał Marszałek: „Jeśli mogą być jakieś wahania w wyborze środków, kiedy się chce pozostać w ramach legalności, to nie ma ich tam, gdzie celem jest ocalenie Polski”.

Reklama