Sytuacja ta jednak od razu pokazuje, kto i jak zachowuje się w chwili próby. Partia, która najgłośniej krzyczała o zakazie aborcji, czyli Konfederacja, już nie jest taka radykalna.
Wystarczyły trzy dni protestów, by poseł Artur Dziambor zaczął niuansować sprawę. W mediach zaroiło się od wypowiedzi duchownych, którzy wcale nie stoją tak ochoczo za życiem. Publicyści, którzy mówili o tym, że PiS skręca w lewo i jakiś czas temu broniąc handlu skórami, pytali: a dlaczego konserwatywny rząd nie broni nienarodzonych, teraz mówią o podpalaniu Polski w czasie pandemii. Ze strachu pozamykało się również część polityków PiS-u, którym najłatwiej szło bronienie życia, gdy postulat ten wydawał się nierealny. Spruły się tabuny celebrytów, którzy zawsze robią to, co im podpowiedzą ich menagerowie i czego oczekuje tzw. target. Nie wiem, czy Zjednoczona Prawica się wycofa. Wydaje mi się jednak, że jak już się powiedziało „A”, to należy powiedzieć „B”. Nie szukać półśrodków i po prostu wprowadzić w życie decyzję TK. Potraktować sytuację jak czas próby, który wierzący w sprawę elektorat będzie umiał ocenić. „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, a trzęsą się portki pętakom” – napisał Konstanty Ildefons Gałczyński. I miał rację. Lepiej czasem podjąć próbę i przegrać niż stchórzyć.