Wtedy Biały Dom chciał kupić neutralność Kremla względem amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie, szczególnie wobec Iranu i Palestyny, także Afganistanu. Za to umywał ręce, gdy chodzi o nasz region – m.in. odwołanie decyzji o instalacji tarczy rakietowej w Polsce i Czechach. Teraz USA chcą kupić neutralność Rosji względem swojej polityki wobec Chin. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że cenę za to zapłacimy my i nasi sąsiedzi z szeroko rozumianego obszaru dawnych wpływów ZSRS. W praktyce może to oznaczać nową finlandyzację. Ten zapomniany już termin z ostatnich dwóch dekad istnienia obozu komunistycznego oznacza wyrzeczenie się samodzielnej polityki zagranicznej na rzecz sąsiedniego mocarstwa, za to z możliwością pewnej swobody w zakresie polityki wewnętrznej. Nie będzie więc agresji Rosji na Ukrainę. Za to Moskwa dostanie gwarancję, że Kijów nie tylko nigdy nie będzie w NATO, ale stanie się znów częścią strefy wpływów Rosji.