Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Piotr Wójcik,
30.07.2018 19:35

Jak możemy wykorzystać austriacką prezydencję

Rozpoczęta 1 lipca prezydencja Austrii w Radzie UE będzie miała dla Polski kluczowe znaczenie. Sporo austriackich postulatów jest zbieżnych z interesami Polski, jednak część z nich rozmija się z naszymi potrzebami. Sztuką będzie więc skutecznie poprzeć te pierwsze, a te drugie zablokować.

Steve Bannon dostał kosza od Prawa i Sprawiedliwości. Amerykański publicysta i aktywista alternatywnej prawicy, po tym jak wyleciał z Białego Domu, postanowił zrealizować altrightową rewolucję w Europie. Ze swojego apartamentu w Londynie zaczął więc budować swoistą europejską międzynarodówkę ugrupowań alternatywnej prawicy, mającą na celu rozbicie Unii Europejskiej. Ściągali do niego wysłannicy francuskiego Frontu Narodowego, niemieckiej Alternatywy dla Niemiec czy włoskiej Ligi. Miał również nadzieję na przyciągnięcie polskiej partii rządzącej, ale chyba biedak naczytał się za dużo pism liberalnych, według których PiS przygotowuje polexit. 
Prawda jest taka, że PiS z alt-rightem ma, delikatnie mówiąc, niewiele wspólnego. Ani mu się nie uśmiecha zmiana światowego porządku, ani dezintegracja UE. W szeregach PiS nie ma też fanatycznych zwolenników posiadania broni, ani tym bardziej miłośników Putina. PiS nie widzi też nic przeciw pracownikom o innym kolorze skóry, co zresztą mają partii za złe nacjonaliści, którzy z Bannonem bardzo chętnie zapewne by poszli. Dobrze się stało, że politycy PiS zdecydowanie odcięli się od tej powiązanej z Kremlem inicjatywy. Warto jednak, by Polska szła dalej i była bardziej aktywna na scenie unijnej. Tym bardziej że zmiany zbliżają się wielkimi krokami. Właśnie swoją prezydencję w Radzie UE rozpoczęła Austria, która ma dosyć sprecyzowane zdanie na temat pożądanego kształtu UE. A na konkretach łatwiej jest pracować – wiadomo, co można poprzeć, a co blokować.

Nie oddać Bałkanów Moskwie

Z Austriakami jest nam na pewno po drodze w kwestii strefy euro. Austriacy są przeciwni utworzeniu stanowiska ministra finansów dla krajów mających wspólną walutę, nie chcą też osobnego budżetu dla strefy euro. W tym aspekcie powinniśmy definitywnie popierać stanowisko Austrii. Utworzenie stanowiska ministra finansów strefy euro oznaczałoby pochód w kierunku zacieśniania integracji wokół wspólnej waluty. A to by postawiło nas w obliczu konieczności podjęcia tragicznego wyboru – czy przyjąć euro, co jest dla nas nieopłacalne, czy zostać na peryferiach UE, co byłoby równie dla nas niekorzystne. Stworzenie osobnego budżetu dla krajów mających wspólną walutę dodatkowo jeszcze uszczupliłoby środki w budżecie całej UE, czyli trafiłoby do nas mniej pieniędzy na politykę spójności i politykę rolną. Sprzeciwiając się tym dwóm pomysłom, warto wskazywać, że zacieśnianie integracji wokół euro jest niekorzystne dla całej UE, nie tylko dla Polski. Strefa euro blokuje rozwój słabszych gospodarek, szczególnie z południa Europy, co powoduje tam wzrost nastrojów eurosceptycznych. Na czym próbują skorzystać m.in. takie typki jak Bannon.

Kolejny punkt wspólny to bez wątpienia podejście do Bałkanów Zachodnich. Austriacy chcieliby stopniowej integracji tego regionu z UE, z potencjalną akcesją tamtejszych krajów do Unii Europejskiej włącznie. Dla Polski rozszerzenie UE o kraje Bałkanów Zachodnich jest ważne z wielu przyczyn. Po pierwsze oznacza osłabienie wpływów Rosji, która jest aktywna na tym terenie. Przed przystąpieniem Czarnogóry do NATO Rosjanie zainicjowali nawet pucz, który na szczęście nie odniósł skutku i kraj ten dołączył do Paktu Północno-atlantyckiego. Obecnie Rosja próbuje przyciągnąć do siebie Serbię, która jest rozdarta między Zachodem a Wschodem. Pozostawienie takich krajów, jak Czarnogóra, Serbia czy Macedonia bez przynajmniej perspektywy wejścia do UE sprawi, że siłą rzeczy będą one ciągnąć w kierunku Moskwy. Tymczasem to tereny przylegające do wschodniej flanki NATO. Poza tym w interesie Polski jest każde rozszerzenie UE o kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Dzięki temu spada relatywna siła państw tak zwanej starej Unii, a środek ciężkości UE przenosi się w naszym kierunku.

Płatnicy kontra beneficjenci

Także w kilku innych sprawach jest nam z Austriakami po drodze. Austria chce zwiększenia szczelności granic zewnętrznych UE. Opowiada się przy tym za zwiększeniem liczebności agencji Frontex do 10 tys. funkcjonariuszy. Frontex to jedyna unijna agencja, która ma główną siedzibę w Polsce, więc wzrost jej znaczenia jest w interesie Polski. Tym bar-dziej że również jesteśmy krajem posiadającym granice zewnętrzne UE, więc dodatkowa ich ochrona nam się przyda. W sprawie negocjacji dotyczących brexitu kluczowa dla Austrii jest ochrona praw obywateli państw UE mieszkających na Wyspach. W Wielkiej Brytanii żyje 25 tys. Austriaków – Polaków jest tam wielokrotnie więcej, więc nam zależy na tym samym, tylko że jeszcze bardziej. Poza tym ważną dla Austriaków kwestią jest bezpieczeństwo – dążą oni do utworzenia wspólnej polityki obronnej. To także jest w interesie Polski, oczywiście pod warunkiem że unijna polityka obronna nie będzie dublować zadań NATO, a jedynie je uzupełniać. I tu może być pewien zgrzyt między nami a Austriakami – Austria nie jest w NATO, więc zapewne chciałaby, aby to wspólna polityka obronna stanowiła fundament bezpieczeństwa w Europie. Do osiągnięcia tego celu jednak potrzeba sporo czasu, więc na tym etapie w zakresie bezpieczeństwa z Austrią jeszcze nam po drodze. 

Nie na wszystkie kwestie jednak patrzymy z Austrią jednakowo. Austriacy, jako unijny płatnik netto, chcą ograniczenia środków w unijnym budżecie, którego jesteśmy jednym z największych beneficjentów. Co gorsza, Austria chciałaby przesunąć środki z polityki spójności, najważniejszej dla nas, na inne obszary. Austriacy będą o to walczyć wraz z krajami północnej Europy, więc my musimy zbudować koalicję krajów naszego regionu, które na kwestię budżetu UE patrzą tak jak my. Austria chciałaby także ograniczyć liczbę komisarzy z 28 do 18, co oznaczałoby, że nie każdy kraj członkowski miałby swojego komisarza. W takiej sytuacji kraje mające najmniejsze wpływy w UE, czyli przede wszystkim tak zwana nowa Unia, nie miałyby swojego przedstawiciela w Komisji Europejskiej. To bez wątpienia wzmocniłoby pozycję Europy Zachodniej w UE. Tu jednak także możemy stworzyć koalicję z państwami Europy Środkowej, a także z innymi mniejszymi i mniej wpływowymi krajami UE (np. z Grecją).

Jubileusz z Putinem

Z naszego punktu widzenia problemem będą też bliskie relacje Austrii i Rosji. Austriacy popierają budowę Nord Streamu 2 i generalnie dosyć przychylnie patrzą na Moskwę. W czerwcu do Wiednia zawitał Władimir Putin i wspólnie z prezydentem Van der Bellenem świętował... 50. rocznicę pierwszej dostawy gazu z Rosji (wtedy jeszcze ZSRS) do Austrii. Ślepota na agresywne działania Kremla generalnie jest przypadłością większości krajów byłego imperium austro-węgierskiego. W naszej polityce wobec Rosji w Austrii sojusznika nie znajdziemy, ale w tej sprawie powinniśmy znaleźć sojuszników na północy – wśród krajów bałtyckich i nordyckich. Austriacy opowiadają się też za kontynuowaniem procedury z art. 7 przeciw Polsce, tu jednak po stronie polskiego rządu mogłyby stanąć Węgry, Rumunia, Włochy i kilka innych państw.

Austriacka prezydencja w Radzie UE może być dla Polski owocna, lecz nasz kraj musi mieć sprecyzowaną strategię. To znaczy powinien mieć zarówno jasno nakreśloną wizję UE, do której chce dążyć, jak i metodę działania, czyli listę sojuszników w poszczególnych sprawach. W tak kluczowym dla przyszłości UE okresie na bierność absolutnie nie możemy sobie pozwolić.  
 

Reklama