Oto bowiem Waszyngton nie wysyła Ukrainie broni, ale relokuje amerykańską broń z krajów bałtyckich do Kijowa. Oznacza to wzmocnienie Ukrainy, ale i jednocześnie w tym samym stopniu i czasie… osłabienie Litwy oraz będących najbardziej zagrożonych: Łotwy i Estonii. Dzięki temu zabiegowi Biały Dom może przekazać Kremlowi, że żadnej nowej broni amerykańskiej na terenie dawnego Związku Sowieckiego nie dostarczył, czyli USA są „kryte” w kontekście coraz przyjaźniejszych rozmów z Moskwą. Rozmów oficjalnie o możliwościach współpracy, a nieoficjalnie o nowym podziale stref wpływów w Europie.
W tym samym czasie, gdy sekretarz stanu Anthony Blinken robi dobrą minę do złej amerykańskiej gry „resetu” z Federacją Rosyjską, przyjeżdżając do Kijowa, prezydent Joseph Biden ku osłupieniu Ukraińców (ale na pewno nie moim) wręcz zachęca - na 2-godzinnej konferencji transmitowanej na żywo przez m.in. CNN - Rosję do zaatakowania Ukrainy, mówiąc o „minor incursion”, czyli „mniejszym najeździe”, „drobnym wtargnięciu” Rosji na Ukrainę i mniejszych sankcjach z tego powodu, niż gdyby agresja była większa! Niebywałe? Nie, to już jest rzeczywistość amerykańsko-rosyjskiego „resetu” Anno Domini 2022...
Naszym sąsiadom Ukraińcom możemy zacytować stare polskie porzekadło wywodzące się z bajki „Przyjaciele” biskupa Ignacego Krasickiego: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. W roli zająca Ukraina, w roli przyjaciół - szefowie dyplomacji USA i Niemiec. Władimir Władimirowicz Putin już się oblizuje na pasztet z tego zajączka, który tak bardzo chciał mieszkać na Zachodzie, a nie na Wschodzie, tylko nie przewidział, że na Zachodzie powieje mrozem od Wschodu. Tak, jak to w kontekście 1968 roku i agresji Sowietów na Czechosłowację opisywał Zdenek Mlynar („Mraz prichazi z Kremlu”)...