Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

UE – wszystkie ręce umyte?!

Władze europejskie przeżywają dziś kryzys wizerunkowy, wyborcy z wielu krajów przestają im ufać i coraz głośniej odzywają się głosy o potrzebie ścisłego kontrolowania wydatków z funduszy przeznaczonych na funkcjonowanie europejskich instytucji.

W naukach społecznych funkcjonuje pojęcie „kontrolowana odpowiedzialność” – im więcej kontroli, tym więcej w efekcie wdrukowanej w struktury odpowiedzialności w działaniu i dzieleniu środków. Można zatem wyobrazić sobie konsekwencje działania struktur, w których nieformalnie gromadzi się coraz więcej niekontrolowanej władzy, a wynikające z tego finanse nie są kontrolowane na poziomie odpowiadającym sile władzy. Paradoksem w tej sytuacji jest fakt, że ględzący nowomową o demokracji i transparentności politycy ze szczytów UE jak ognia unikają osobistej odpowiedzialności za podejmowane przez siebie decyzje i żądają dla swoich osobistych celów coraz więcej pieniędzy z europejskiego budżetu. Teoria pokazuje, że po prostu okazja czyni złodzieja! Na domiar złego skutki unijnych decyzji coraz mocniej determinują życie większości mieszkańców kontynentu.

Przykładem nieprzejrzystych reguł są rozmowy prowadzone przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen z kierownictwami farmaceutycznych gigantów – szczególnie z Pfizerem – dotyczące zakupu przez UE preparatów mających wzmocnić odporność całej populacji na chorobę COVID-19. Ursula von der Leyen i jej mąż Heiko od lat są powiązani ze środowiskiem farmaceutycznym, nie przeszkodziło to jednak w prowadzeniu nieprotokółowanych rozmów z szefami koncernów farmaceutycznych, które przyniosły wielomiliardowe zakupy czynione przez władze UE właśnie w tych koncernach. O szczegółach tych negocjacji nie była nawet informowana Europejska Agencja Medyczna (EMA), która w rezultacie początkowo warunkowo dopuściła te substancje do stosowania na terenie kontynentu. Po wyjściu na jaw kulis wprowadzenia szczepionek na rynek Europy sprawa została po prostu wyciszona. Sama przewodnicząca von der Leyen nigdy nie wyjaśniła także skandalu związanego z zarzutem plagiatu wobec jej rozprawy, dzięki której uzyskała tytuł doktora. Tę aferę także uznano za mało znaczącą i związaną z „niską szkodliwością czynu”.

Echa tych bulwersujących spraw nie zdążyły jeszcze umilknąć, gdy opinia publiczna została zelektryzowana kolejnymi skandalami z udziałem europejskich władz. Tym razem ordynarnie skorumpowani zostali eurodeputowani i wysocy urzędnicy UE, wraz z wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego, grecką socjalistką Evą Kaili. W tym wypadku nie było już żadnych wątpliwości: łapówki z Kataru trafiały wprost do kieszeni europejskich urzędników i parlamentarzystów za to tylko, aby dbali o korzystne dla niewielkiego emiratu decyzje i opinie. 

To nie są jednostkowe wybryki, takie przypadki obrazują fakt mówiący o tym, na jakim poziomie znalazła się etyka urzędników, którzy zdobywają w Europie coraz więcej niekontrolowanej władzy.

Władze europejskie przeżywają dziś kryzys wizerunkowy, wyborcy przestają im ufać i coraz głośniej odzywają się głosy o potrzebie ścisłego kontrolowania i rozliczania wydatków z funduszy przeznaczonych na funkcjonowanie europejskich instytucji, które poczęły mieć ambicje tworzenia – prawem uzurpacji – europejskiego państwa.

Jednak nawet najbardziej zadufani w sobie eurokraci zrozumieli, że kontynuowanie butnej polityki może się źle dla nich skończyć. Stąd też medialne larum podniesione w PE po skandalu związanym z katarskimi pieniędzmi. Powołanie komisji do spraw korupcji w tzw. krajach trzecich przypomina starą technikę propagandową, która polega na wszczynaniu wielkiego gwaru wokół patologii, tak aby zakrzyczeć istotę problemu i skierować zainteresowanie opinii publicznej na zupełnie inne tory. Unijni biurokraci są przekonani, że jeżeli będą głośno mówić o działaniach antykorupcyjnych, to sami skorumpowani urzędnicy pozostaną w cieniu. Zamiast zakrojonego na szeroką skalę śledztwa otrzymujemy jedynie propagandowy szum. Dopiero teraz wprowadzone zostaną „przepisy uszczelniające”, polegające m.in. na konieczności składania przez europarlamentarzystów oświadczeń majątkowych zarówno na początku, jak i na końcu każdej kadencji. Uposażenia europosłów już obecnie są tak wyśrubowane, że w żaden sposób nie oddają ich roli w polepszaniu bytu mieszkańcom Europy. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że unijne organy uzurpują sobie coraz więcej kompetencji, które wydzierają państwom narodowym, i dzięki temu decydują o przepływach miliardowych sum pieniędzy, natomiast poziom kontroli ich działań pozwala na defraudację wielkich sum i korupcję na skalę, którą trudno sobie nawet wyobrazić. Ordynarna korupcja spowodowała oczywiście natychmiastowe dymisje osób złapanych na gorącym uczynku, jednak nikt nie zwraca uwagi na patologiczne mechanizmy, które głęboko wrosły w unijne struktury. Nominowani politycznie wysocy urzędnicy czują się odpowiedzialni jedynie wobec swoich partii, natomiast konieczność transparentności działań, które mają przynieść zaufanie wyborców, traktują jako zło konieczne.

Biorąc pod uwagę model działania władz Kataru można przyjąć, że kupowanie przychylności i korzystnych dla siebie rozwiązań we władzach europejskich było stosunkowo łatwe. Wystarczyło odnaleźć urzędników odpowiedzialnych za interesujący „oferentów” obszar działalności i przekazać im stosunkowo niewielkie sumy pieniędzy. Tak Katar torował w Europie drogę dla swoich linii lotniczych. Gdyby jednak sprawdzić, jak pieniądze bogatych koncernów i „państw trzecich” krążyły w europejskich strukturach, dowiedzielibyśmy się pewnie o wielu nieujawnionych a szokujących praktykach.

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski