Bombami beczkowymi (bo chodzi o zwykłe beczki z ładunkami wybuchowymi, a niekiedy i z gazem lub śmiercionośnymi chemikaliami – stąd ostrzeżenia przed możliwością ataku chemicznego) żołnierze Baszszara al-Asada bombardowali z helikopterów miasta i wsie, które wypowiedziały reżimowymi posłuszeństwo. Zdaniem Brytyjczyków Rosjanie mieliby zastosować tę broń wobec pozycji armii ukraińskiej i obiektów cywilnych. Jednocześnie media bliskowschodnie informują, że Rosjanie zamykają punkt werbunkowy w Damaszku. Na 16 tys. zarejestrowanych kontrakty podpisało tylko 50 Syryjczyków, których zachęcił dodatek 7000 dol. (równowartość 10-letniej pensji w Syrii). Agencje donoszą również, że Grupa Wagnera ma biura otwarte w Damaszku, Hamie, Latakii i Homs. Brak chętnych do wyjazdu na wojnę na Ukrainie w zrujnowanej Syrii uważany jest za oznakę przegrania przez Rosję wojny nad Dnieprem. Wcześniej rosyjski ambasador w Bejrucie bezskutecznie nakłaniał szyicki Hezbollah do udziału w konflikcie po stronie Moskwy. Putin tonie…
Tonący beczki się chwyta
Jak donosi brytyjski „The Guardian”, powołując się na dane wywiadu, do Rosji przyjechało 50 „ekspertów” od tzw. bomb beczkowych, znanych z czasów wojny domowej w Syrii.