PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Taniec z pijaną Temidą

Przeczytałem uzasadnienie do decyzji sądu o rocznym zakazie dla Piotra Nisztora pisania o prezesie Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewie Bońku. Podczas lektury wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć, że podpisał się pod nim nie tylko polski sędzia, ale w ogóle ktoś, kto skończył studia wyższe i ma jakąkolwiek władzę nad ludźmi.

Już na samym wstępie pojawia się główny powód wydania zakazu, a mianowicie to, że Zbigniew Boniek jest znany. Jest to całkowitym zaprzeczeniem polskiej i europejskiej praktyki sądowej, zgodnie z którą osobom publicznym przysługuje dużo mniejsza ochrona niż osobom prywatnym. W gruncie rzeczy to przywrócenie sowieckiego systemu oceny, czyli im jesteś wyżej, tym więcej ci wolno, a o twoich uczynkach społeczeństwa nie można informować. Ponadto, i to ostatecznie przesądza sprawę, o Zbigniewie Bońku Piotrowi Nisztorowi pisać nie wolno, bo Bońkowi nie podoba się to, co pisze Nisztor. Prezes PZPN zaprzecza informacjom podanym przez dziennikarza, lecz w żaden sposób tego nie uzasadnia. Muszę przyznać, że wolałem już komunistyczną cenzurę. Ona przynajmniej nie robiła cyrku z prawa – zakazywała, bo tak trzeba było, i już!
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Sakiewicz