Stan wojenny uzasadnia zagrożeniem zewnętrznym ze strony sąsiada, a opozycję piętnuje jako piątą kolumnę. Pod presją parlamentu się jednak wycofuje. Teraz grozi mu impeachment. To o prezydencie Yoon Suk-yeolu z Korei Południowej. Nie uciekniemy jednak od pytania: który polski polityk byłby zdolny swojej władzy bronić podobnymi metodami? Który już to sygnalizuje? W Polsce też system ma być domknięty, a opozycja jest ścigana pod kątem rosyjskich wpływów, gdy politycy rządzącej koalicji mówią wprost, że władzy wrogom nie oddadzą nigdy. W armii i służbach trwają tymczasem gorączkowe czystki. Prędzej czy później pytanie: „czy mam odwagę oddać władzę?”, staje przed każdym politykiem. Łatwiej na nie odpowiedzieć, gdy sytuacja w kraju jest stabilna i nie mamy poczucia, że w razie przegranej grozi nam więzienie. A co, jeśli jest inaczej? Jak wreszcie na to pytanie odpowiedzą sobie członkowie obecnego polskiego rządu?
Stan wojenny po koreańsku
Centroprawicowy polityk decyduje się wprowadzić stan wojenny, kiedy grunt usuwa mu się spod nóg, a kolejnym jego ludziom stawiane są zarzuty prokuratorskie. Polityk ten kiedyś miał pełne poparcie zachodnich potęg. Teraz jednak je traci.